poniedziałek, 2 grudnia 2013

Rozdział 26

Kise wszedł do ciemnego pokoju, Lili cały czas siedziała na łóżku i czekała, a jej oczy nadal były szarawe.
-Czy ktoś tu był Lili?
-Nie, nikogo tu nie było.
To dobrze martwił bym się że mogą zrobić ci krzywdę.-powiedział podchodząc do niej.
-,, Aha jasne a może bał byś się że przywrócą mi pamieć co?"-pomyślała ze złością. Kise podszedł do okna, dotknął ściany,a potem pękniętych odłamków szyby.
-Ty to zrobiłaś?
-Tak...-odpowiedziała cicho Lili.- Przepraszam, to było nie chcący. Kise uśmiechnął się i w mgnieniu oka znalazł się koło niej i przytulił ją.
-Czemu to zrobiłaś?
-Bo przypomniałam sobie jak ci dwaj mnie bezczelnie oszukali i odprowadzili od ciebie. Przepraszam.
-Nie martw się nic się nie stało, ale najważniejsze czy tobie nic się nie stało?
-Nie, nic mi nie jest-powiedziała wtulając się do niego. Miał wyglądać wiarygodnie i wyglądało.- A powiedz czemu cię tak długo nie było?
-Byłem załatwić parę spraw. A raczej odwiedzić kumpla.
-,, Lili, hej Lili...słyszysz mnie?"-usłyszała w głowie głos którego już dawno nie słyszała.
-,, Flippy? Czy to ty?"
-,, Całę szczęście, już się bałem że mnie nie słyszysz. Posłuchaj musimy z tond uciekać"
-,, Co ale czemu?"
-,, No bo..."
-Lili, czemu nic nie mówisz?-zapytał zdziwiony Kise.
-Po prostu chciałam chwilę ciszy, a powiedz kogo odwiedzałeś?,, później porozmawiamy"
- A tak, byłem odwiedzić przyjaciela z ,, podtężnych szamanów" znasz może  Shina?
-Eeee....
-Oczywiście że nie przecież nic nie....eee...to znaczy przecież my byliśmy tu mało znani.- Prawie a by wydał ze ją zahipnotyzował.
-A czy on do nas przyjdzie?
-Już tu jestem-powiedział chłopak stojący za wybitymi szybami okna.
Był niezwykły, po pierwsze był niezmiernie przystojny, miał czarno bordowe włosy. Czarno czerwony struj który był poszarpany, musi chyba znać Subaru( bo on też ma poszarpany lekko struj). Oczy miał dwukolorowe fioletowo żółte i jak podejrzewam nie był wampirem.
-Shin!-powiedział uradowany Kise- myślałem że wpadniesz jutro.
-Taki był zamiar ale-powiedział biorąc zamach nogą i wybijając całą szybę by mógł wejść- nie miałem co robić.
Lili schowała się za Kise. Ale ukradkiem patrzyła na Shina, bardzo ją interesował.
-Kim jest dziewczyna za tobą?
-To jest Lili moja narzeczona-powiedział odsłaniając ją-Lili to jest Shin.
-Mówisz do niej jak by była niedorozwinięta przecież słyszała jak się do mnie odzywasz po imieniu. I od kiedy ty masz niby narzeczoną?
-Ale nie musisz od razu być taki suchy, a z Lili jestem od dawna.-powiedział wypychając Lili do przodu by podeszłą do niego bliżej. Shin od razu zauważył jej oczy, Lili tylko się bała by nie zobaczył jej soczewek.
-Nie bój się mnie Lili-powiedział przyjaznym głosem i wyciągnął do niej rękę- nie zrobię ci krzywdy.
Lili nie wie ile mógł mieć dokładnie lat ale na pewno był straszy od Kise, mógł mieć 17 albo 18 lat.
Lili uśmiechnęła się i podała mu rękę.
-Nie jesteś wampirem prawda?
-Nie nie jestem, jestem zwykłym człowiekiem, tylko bardzo utalentowanym.-popatrzyła na Kise który uśmiechał się złowieszczo.-Kise czy mogę z tobą porozmawiać na cztery oczy.
-Dobra skoro tak chcesz, Lili proszę zostań tuta.
Lili skinęła głową. Jak tylko drzwi się zamknęły podeszła do drzwi i nastawiła uszu.
-Co ty odstawiasz Kise?
-Ale o co ci teraz chodzi? Bo ja naprawdę nie rozumiem.
-Nie zgrywaj głupiego zahipnotyzowałeś ją!!!
-Niby jesteś najstarszy a jednak najgłupszy, nie tak głośno bo cię usłyszy. A tak swoją drogą to chyba jednak Yuki był najstarszy nie prawda?
-Nie zmieniaj tematu, a od Yukiego byłem starszy o 5 dni.
-Łał jak dużo.
-,, Ciekawe czy poznam ich wszystkich?" -zastanowiła się Lili.
 -Po co ci kolejna marionetka?
-Nie marionetka i nie kolejna. No dobra może i kolejna ale ta jest inna. Stary ona mnie słucha na każdym kroku a po za tym jest bardzo potężna ale nie umie kontrolować mocy jak widzisz.
-Czyli to okno i ściana to...
-To jej dzieło. Pomyśl tylko o tym gdybym mógł cały czas używać jej mocy...
-Wiesz że nie toleruje takich rzeczy.
-Shin, no co ty. Chyba mi nie powiesz że zamierzasz ją od hipnotyzować? Shin nie odezwał się.
-Wiesz to jedna z moich mocy. Jak musieliśmy komuś tak zrobić jak ty Lili to ja mu pamięć mieszałem, albo mu ją przywracałem. A to co jej robisz jest nieodpowiednie.
-,,Czyli Shin jest dobry, ale czemu jest tu z Kise?"
-Powiedz że tego nie zrobisz.
-Zastanowię się, ale pamiętaj nie ty decydujesz mną.

CIĄG DALSZY NASTĄPI...

środa, 27 listopada 2013

Ciąg dalszy.

...i odstawmy nasz sprzeczki na bok, jak na razie.
-Dobra, ale po co tu przyszedłeś?-zapytał powtórnie Yoh.
-By wam przekazać wiadomość od Lili.
-Czyli jednak jest u ciebie.- wtrącił Len.
-Tak, i ma się świetnie bo zrobiła to z własnego wyboru. Ale do rzeczy chciał sama wam to powiedzieć ale... nie było kiedy. Odeszła od was i przeszła na złą stronę.
-Znowu-powiedział znudzony Joko.- ciągle tak przechodzi, i wraca. Niech ta dziewczyna w końcu się zdecyduje. Harry i Len jednocześnie uderzyli Joko w twarz.
-To nie możliwe, nie odeszła by tak po prostu.-zaprzeczał Trey.
-Hej, to ona kazała mi wam to powiedzieć, więc...powiedziałem i wracam do siebie. Żegnajcie-powiedział wybiegając z domu i zamykając drzwi.
-Trey ma rację to nie w stylu Lili by nas tak po prostu zostawiać.
-Możliwe ale jeśli nawet to jaki miał by być powód jej odejścia?
-Nie wiem ale coś mi tu nie pasuje...-powiedział Harry zastanawiając się.

                                                                           ***

Lili siedziała na łóżku ze zdziwieniem patrząc na Irinę i Zero Kaname. Irina stała przed Zero Kaname.
-A więc ci się nie udało-powiedziała Irina patrząc w jej szare i puste oczy.- A ja naprawdę myślałam ze ci się uda.
-Ale co?
-Chyba nie powinnam ci mówić.
-Lepiej jej powiedzmy może w tedy się obudzi, przedtem na chwilę nie była już pod jego hipnozą.
-Ale o co wam chodzi? Bo przecież ja nie śpię. Irina i Zero Kaname popatrzyli na nią z gniewem i w taki straszny sposób, jeszcze ze Irina stała do niej prawie plecami. Lili była ewidentnie przestraszona.
-Musiał użyć silnej hipnozy, bo zachowujesz się jak małe dziecko. On cię nie kocha, nigdy cię nie kochał.
-Co? Kłamiesz! nie chcę tego słuchać.
-Irino tylko mieszasz jej w głowie, zacznij od porządku a nie od końca.
-To ty jej to powiedź bo mi raczej nie uwierzy.
-Dobrze spróbuję -powiedział podchodząc do Lili i siadając koło niej na łóżku-ufasz mi?
Lili zawahała się ale skinęła głową.
-Ty nie jesteś z nami, my jesteśmy ci źli, a Kise jest jednym z najgorszych. Gdy chciałaś się na nim zemścić za to że zabił twojego brata, ale przechytrzył nas i zahipnotyzował cię tak byś niczego nie pamiętała.
-A ...a tamci drudzy ten Len i Harry, i brat Zika?
-Len i Harry kochają cię,  ty z Lenem jesteś zaręczona ale kochasz Harrego, a Yoh jest dobrym i miłym gościem który w każdym widzi dobro.
Lili zastanowiła się chwilę.
-Czyli ja miałam brata. A on go zabił.-powiedziała spokojnie ale nerwowo. Zacisnęła ręce i zaświeciła oczami. Dom zaczął się trząść, ściana w pokoju zaczęła pękać a z okna wyleciały szyby.( Bo tam są doże okna podzielone na kilkanaście małych kratek). Przestały jej się świecić oczy, a dawny kolor oczu powrócił.
-Witaj z powrotem Lili-powiedziała złowieszczo Irina- znowu się spotykamy.
-Tyle że teraz wszystko pamiętam. Teraz to muszę go zabić.
-Nie tak prędko,- uspokajała ją Irina- ja mam co do niego plany więc przykro mi ale nic nie możesz robić.
-Dobra ale co ma teraz robić?
-Po prostu udawaj że nic się nie stało, jak byś nadal byłą pod kontrolą jego hipnozy.-zaproponował Zero Kaname.
-Zgoda. Ale teraz już idźcie bo zaraz tu wróci.
-Czekaj Lili-powiedział Zero Kaname będąc już w drzwiach. Wyjął coś z kieszeni- trzymaj soczewki, przydadzą ci się.
-Dzięki-powiedziała uśmiechając się i zamykając drzwi- przedstawienie czas zacząć.

KONIEC.

poniedziałek, 25 listopada 2013

Ciąg dalszy...

Zero Kaname ze złością zapukał do Kise.
-Czego chcesz?-zapytał znużonym głosem.
-Otwieraj Kise, albo sam wywarze drzwi. Kise go zignorował, a Zero Kaname wszedł do środka.
-Zobaczył Kise i Lili siedzących na łóżku, od razu zauważył zmianę w jej oczach.
-Ty...ty..., co ty jej zrobiłeś?!
-Ja nic-powiedział Kise wzruszając ramionami. Lili odsłaniała się by lepiej zobaczyć Zero Kaname, ale po chwili  schowała się za Kise.
-Kim on jest?-zapytała.
-To jest Zero Kaname. Jest bratem twojej najlepszej przyjaciółki. I twoim byłym.
-Co!?-krzyknęli zdziwieni oby dwoje, Zero Kaname nie mógł uwierzyć że to powiedział i z kont to wiedział, a Lili nie mogła uwierzyć że była z kimś kto wygląda ....tak jak Zero Kaname. Z nie pewnością wstała, obeszła łóżko i powoli podeszła do Zero Kaname. Mimo że miała wymazaną pamięć to i tak coś pamiętała.
-Zero...Kaname....-powiedziała stojąc przed nim z pustymi i szarymi oczami.- Czemu ty płaczesz?
-He? co? Zero Kaname płacze?!-zapytał zdumiony i zadowolony Kise. Zero Kaname nie wytrzymał i...przytulił do siebie Lili, ona się nie opierała tylko też go przytuliła.
-Spokojnie-powiedziała głaszcząc go po głowie.
-Ty, ...ty potworze-powiedział patrząc na Kise przez ramię i zaświecił oczami. Lili odsunął na bok wciąż trzymając ją w ramionach, i zrobił płomienny krąg wokół Kise, którego mało to ruszało. Spokojnie stał i patrzył na nich z uśmiechem. Oczywiści Lili widziała że jest przerażony. Wyrwała się z uścisku Zero Kaname i pobiegła do Kise wchodząc jednocześnie w ogień i przytuliła go. Zero Kaname ugasił ogień. Lili ze łzami w oczach popatrzyła na Zero Kaname. Rzadko kiedy mógł widzieć ją w takim stanie, ale przez chwilę jej kolor oczu przywrócił barwę, wtedy Lili powiedziała:
-Idź z tond, i nie wracaj-powiedziała to przez łzy a słowo nie powiedziała tak cicho że ledwo dało się je usłyszeć. Zero Kaname zauważył to ale zaraz znowu powrócił jej smętny kolor.
-Słyszałeś ją Zero Kaname? Idź...i nie wracaj.-powiedział z uśmieszkiem Kise stojąc za Lili. On tylko zacisnął pięść i wyszedł z pokoju.
-Hmmm....to chyba był zły pomysł żebyś go widziała.
-Dlaczego tak sądzisz?
-Bo powróciły ci wspomnienia.-powiedział już nie tak potulnie. Lili zmniejszyły się źrenice, i cofnęła się od Kise, zaczęła biec w stronę drzwi.
-Zero Ka....-krzyknęła ale złapał ją Kise i zakrył usta.
-Może i tego nie rozumiesz, ale ja robię to by cię chronić-powiedział potulnie i przytulił ją- możesz mnie teraz znienawidzić ale ja chcę dla ciebie tylko jak najlepiej. Lili pomyślała chwile nad tym co jej powiedział Kise.
-Przed czym chcesz mnie chronić?
-Przed tym by nikt więcej cię nie skrzywdził. A teraz cię przepraszam ale muszę na chwilę wyjść.
-Ja też mogę iść?
-Nie!-powiedział stanowczo zakładając płaszcz.-ty siedź tu i nie wychodź z tond, dobrze?
-Dobrze-powiedziała nieco smutno.
-Hej, ale wiesz że ja to robię dla twojego dobra tak? - Lili pokiwała głową. - To dobrze, za raz wrócę więc nie martw się. -powiedział z uśmiechem i wyszedł z pokoju. Lili została sama w pokoju i usiadła na łóżku. Nagle do pokoju weszła Irina i Zero Kaname.

                                                                          ***

Kise poszedł do naszych " leśnych przyjaciół,, by obwieścić im o Lili. Wszyscy domownicy siedzieli w kuchni i swobodnie rozmawiali i śmiali się. Nagle drzwi się otworzyły.
-No proszę czyli jednak nikt tu nie tęskni za Lili, tak jak jej mówiłem.
-Czego tu szukasz Kise?-zapytał zezłoszczony Yoh.
-Ale po co zaraz tyle agresji? Yoh porozmawiajmy jak kulturalni ludzie i ...

CIĄG DALSZY NASTĄPI....

niedziela, 24 listopada 2013

Ciąg dalszy ( przepraszam)

Przepraszam, przepraszam przepraszam!!! Przepraszam was za wczoraj po prost wyjechałam i myślałam że wrócę wcześniej, ale okazało się ze później niż przypuszczałam.
                                            
                                                ***

Tak jak teraz na siebie patrzyli, rak nigdy nie patrzyła tak z Subaru. W tej chwili jej dawne uczucie do niego zaczęło wzrastać na nowo. Kise czuł to samo co ona, myślał ze jemu już na niej nie zależy ale okazało się inaczej. Jej serce biło tak szybko, że Kise aż czuł je stojąc przed nią. Podszedł bliżej i oparł ją o ścianę, trzymając za ręce. Patrzyli na siebie spokojnie, jak by nikt i nic nie liczyli się teraz. Ale Irina otrząsała się z tego.
-I co zamierzasz zrobić?-zapytała zimnym tonem.  Kise także się otrząsnął i popatrzył na nią z chytrym uśmieszkiem.
-Oj księżniczko, tak mało brakowało a rozkochał bym cię na nowo w sobie.
Irina popatrzyła na niego nerwowo i ze strachem. Jednym ruchem wyrwała swoje ręce i wyszła z pokoju. Kise nie opuszczał uśmiech, miał dobry nastrój. Lili właśnie się budziła. Jej oczy były już nie tak intensywnie czerwone jak wcześniej, były raczej szaro czerwone, a wzrok taki pusty. Usiadła na łóżku. Rozejrzała się po pokoju, jak by nie wiedziała gdzie jest. Popatrzyła na Kise i wystraszyła się. Kise uśmiechnął się przyjaźnie i podszedł do niej. Prawie by zapomniał i zapalił światło, napisów na ścianie już nie było.
-Kim, kim ty jesteś?-zapytała Lili, teraz była jak małe dziecko bezbronne nie znające świata, któremu trzeba wszystko wyjaśnić i pokazać
-Jestem Kise, i jestem twoim narzeczony.-skłamał- a ty jesteś Lili.
-Jesteśmy...zaręczeni?
-Tak, najwidoczniej nic nie pamiętasz prawda? Lili pokręciła głową.
-Więc muszę ci wszystko opowiedzieć. Najważniejsze że jesteśmy wampirami, ja i ty tak jak parę innych osób.- Lili lekko dotknęła swoich kłów-Walczymy dla naszego pana Zika, parę dni temu walczyliśmy z jego bratem Yoh i jego bandą. Matko jak ja się o ciebie martwiłem kiedy te chytre łajdaki otumaniły cię na swoją stronę. Dwaj z nich Len i Harry rozkochali cię w sobie a potem porzucili. Musieli ci skasować pamięć bo Harry jest wampirem i może mieć taką moc.
-Więc mamy moce?
-Tak, właśnie- Kise był nie do poznania. Był miły, słodki i spokojny zupełnie jak Harry.
-A jakie ja mam moce?
-Spróbuj a sama się przekonasz. Lili wyciągnęła ręce i strzeliła piorunem w ścianę. Patrzyła na to ze zdziwieniem. Potem popatrzyła na uśmiechniętą twarz Kise.
-Czy ja naprawdę cię zdradziłam? Kise pokiwał głową.
-Tak mi przykro-powiedziała tuląc się do niego. Kise objął ją, Lili byłą dla niego zabawką, nic nie wartą zabawką która jak się znudzi zostaje wyrzucona albo zastąpiona nową.
-Tak mi wstyd, ze dałam się rozkochać w kimś innym-powiedziała a jej włosy i niektóre rzeczy w pokoju zaczęły się unosić.
-Lili...
-Jak ja mogłam, jak , jak?!-krzyknęła i żarówka wybuchła a niektóre rzeczy zaczęły ich atakować, Kise schował ich pod łóżko i jeszcze bardziej przytulił Lili.
-Musisz bardziej panować nad emocjami. Lili kiwnęła głową i wyszeptała :
-Nienawidzę ich....

                                                                      ***

Irina wróciła do swojego pokoju, zamknęła drzwi i usiadła pod nimi.
-" Co ja sobie w ogóle myślałam?,,-pomyślała-" Przecież ja jestem z Subaru i tylko jego kocham. Ale teraz z Kise...nie! Pamiętaj Irino dlaczego z nim zerwałaś, byłaś dal niego tylko zabawką. On niczego nie traktuje poważnie, ale teraz... rzadko kiedy patrzył tak na mnie, tak z uczuciem....,,
-Aaa!!! CO JA GADAM?!?!?!-Krzyknęła.
-Irino czy...-pytał Zero Kaname próbując otworzyć drzwi- mogę wejść?
-e...tak, pewnie wchodź.-powiedziała wstając do drzwi.
-Co się stało?
-Co miało by się stać?
-No nie wiem po prostu krzyknęłaś więc chciałem sprawdzić co się stało-powiedział wchodząc i siadając na oparcie jej łóżka. Irina odchyliła głowę i powiedziała pod nosem:
-Wiesz że Lili leży u Kise?
-Co?!
-O czyli nie wiesz-powiedziała uśmiechnięta.
-Jak to leży u Kise?-zapytał ze złością i podpalił firanki.
-Zero, Firanki mi palisz.-powiedziała Irina bez najmniejszych emocji.
-O...-Zero Kaname zauważył to i zgasił płomienie.
-Czemu powiedziałaś Zero, a nie Zero Kaname?
-Bo to za długo, a czemu ty nie mówisz do mnie Irina Ruka?
-Bo mi zabroniłaś.
-Eee....możliwe ale teraz nie o tym. Lili leży u niego na łóżku, nie wiem po co mu ona, ale pewnie to kolejna jego zabawka. To co powiedziała Irina było prawdą, Zero Kaname dalej darzył Lili pewnym uczuciem, ale tak małym jak jedno ziarno piasku na pustyni. Zacisnął pięści i wyszedł z pokoju.
 -Zaraz, gdzie ty idziesz?
-Do Kise. Irina uśmiechnęła się i zamknęła drzwi.
-Jestem ciekawa co wymyślisz braciszku....

CIĄG DALSZY NASTĄPI...

sobota, 23 listopada 2013

Rozdział 25

Wszyscy wrócili do domu. Oo dziwo ciało Lou zniknęło. Ale tym nikt prawie się nie przejął, teraz martwili się o Lili. Nie wróciła do domu, listy zostały spalone... To wszystko nie trzymało się razem. Usiedli w kuchni przy stole, nastała cisza nie było słychać niczego prócz śpiewających ptaków ponieważ już był ranek.
-Czyli podsumujmy-powiedział Joko- Lili nie wróciła a listy zostały spalone piorunem który zapewne pochodzi od Lili.... czym tu się przejmować?
-Że nie wiemy czy nic jej nie jest.-wtrącił Harry- Powinniśmy tam iść.
-Po co? By nas też złapali?
-Try nie mamy pewności czy ją złapali.
-To co sugerujesz? Że jej nie złapali tylko siedzi sobie pod ich domem bo nie chcę jej się tu wracać?
-Wiesz ty to powiedziałeś.
-Osz ty...
-Len, Harry uspokójcie się, wasze kłótnie w niczym nam nie pomogą.
-Anna ma rację, przy Lili tak się nie kłóciliście. Nastała chwila ciszy. Dziun miała rację, ale nie wiedzieli co teraz mają zrobić. Byli w kropce nie tylko Len i Harry ale też i reszta.

                                                                           ***

Lili leżała nie przytomna na łóżku Kise, on spokojnie patrzył na nią i bawił się jej lekko blond włosami.
-Czego chciałeś Kise?-zapytała Irina otwierając drzwi z hukiem.-nie mam za bardzo czasu.
-Witaj księżniczko, myślałem ze nie przyjdziesz.  Irina stanęła jak wryta, gdy zobaczyła Lili leżącą na łóżku.
-Co jej zrobiłeś?-zapytała udając obojętną.
-Nic tak w sumie,-powiedział spuszczając z niej wzrok i wrócił do bawienia się włosami.-zahipnotyzowałem ją.
-Po co?
-Tak dla zabawy. Księżniczko chyba nadal nie umiesz się bawić.
-A co jest w tym zabawnego?
-Otóż to że będziemy udawać ze Lili sama z własnego wyboru woli mnie od Lena i Harrego.
-Więc zauważyłeś ich rywalizację?
-Trudno tego nie zauważyć. Ale starali się tego nie okazywać. Irina odwróciła się i kierowała się do wyjścia.
-Czyż byś była zazdrosna księżniczko? Irina stanęła, fakt że jeszcze coś do niego czułą nie dawał jej spokoju.
-Skąd ci to przyszło do głowy? -zapytała odwracając się, a Kise stał tuż przy niej.
-Bo to widać tak jak to że Len i Harry rywalizują. Irina stała zamurowana, już dawno nie patrzyła w jego oczy. Choć były żółte i prawie bez barwne to i tak było w nich to czego nie miał Subaru.
-" Co ja myślę?!?!,, -zastanowiła się.
-Muszę cię rozczarować ale ja kocham Subaru, a z tobą już nic mnie nie łączy.
-Jesteś tego pewna? Irina nic nie odpowiedziała. Stałą patrząc na niego...

CIĄG DALSZY WIECZOREM.... 

czwartek, 21 listopada 2013

Ciąg dalszy....

Lili patrzyła na Subaru, któremu jak widać nie podobało się to że tu jest. Mocniej zacisnął rękę na jej szyi, Lili próbowała wsiąść oddech ale nie miała jak.
-Czego tu szukasz?
-P...powiem ci...jak...jak.mnie....eh-i wtedy Subaru rzucił nią o ścianę która była za nimi. Lili dość mocno w nią uderzyła. Zaczęła lekko kaszleć, popatrzyła na niego i zauważyła że leci jej krew z ust.
-Heh, dalej mnie nie lubisz co?
-Mów czego tu chcesz!
-Chcę zabić Kise.
-I tak po prostu mi to mówisz?
-Tak. Bo ty chyba też za nim nie przepadasz, prawda?
-Jak raz się z tobą zgadzam-powiedziała Irina wychodząc zza ściany-nie buj się, nie wydam cię. I Subaru też.
-Co były chłopak daje ci w kość.
-Powiedzmy, więc chcesz go zabić, tak?
-Taki jest plan-powiedziała Lili nie wstając z ziemi.
-A co zamierzasz zrobić?
-Najpierw go nastraszyć.
-Jak niby?
-Przed chwila wyszła z łazienki.
-Byłaś u niego w łazience?
-By napisać coś na lustrze.
-Dobra a co napisałaś?
-Twoje życie usłane różami, właśnie się kończy...
-...-nastała chwila ciszy-naprawdę to napisałaś?
-Tak, a co?
-Nie no nic...., tylko, to nie za bardzo...
-Jakie?
-No nie wiem.A jaki masz dalej plan?
-Zobaczycie. A teraz idźcie mam jeszcze parę spraw do załatwienie. Obydwoje kiwnęli głowami i poszli korytarzem. Lili weszła do pokoju Kise. Było ciemno ale ona i tak wszystko widziała. Popatrzyła na dużą ciemną ścianę i myślała co by na niej zmalować.

                                                                   ***

Kise właśnie wyszedł z prysznica i zauważył napis na lustrze.
- Twoje życie usłane różami, właśnie się kończy...-zastanowił się chwilę.
-Ha -powiedział po chwili namysłu- Naprawdę Lili jesteś przewidywalna. "Ale muszę przyznać ze nie spodziewałem się ze włamie się do mnie jak będę pod prysznicem. Jej zemsta byłą nieunikniona,,- pomyślał wycierając głosy ręcznikiem i zmazując napis z lustra.-,, ciekawe co jeszcze wymyślisz..."

                                                                   ***

Wszedł do ciemnego pokoju, próbował zapalić światło ale nie chciało się zapalić. Pomyślał że to zwarcie jakieś, ale przypomniał sobie o Lili. Uśmiechnął się i zaczął udawać że nie wie o co chodzi.
-Co jest z tym światłem?-zapytał na głos podejrzewając że Lili nadal tu jest. Nagle światło się zapaliło. Zamknął drzwi i obrócił się.
-No całe szczęścieeee....-przeciągnął gdy zobaczył napisane na ścianie krwią ,, Twoje życie usłane różami, właśnie się kończy..."
-Aaaa...ale jak to? Nic nie rozumie.
-,,On jest jeszcze głupszy niż myślałam"-pomyślała Lili ponownie gasząc światło. I zamykając drzwi na klucz. Oczywiści drzwi zamknęła Irina za prośbą Lili.
-Co co jest?- zdziwił się szarpiąc za klamkę. Światło zaczęło mrugać po części rozświetlając pokój. W niektórych fragmentach pokoju widział Lili. Udawał że się boi, ale tak na prawdę był przygotowany. Lili za każdym odsłonięciem światła byłą w innym miejscu pokoju i coraz bliżej Kise. W pewnym momencie byłą bardzo blisko, podniosła rękę w której miała nóż by go nim dźgnąć ale...złapał jej rękę. Lili byłą w szoku, nie wiedziała jak on to zrobił. Przecież o niczym nie wiedział.
-Postarałaś się Lili, nawet bym się nabrał ale...jesteś taka przewidywalna.-powiedział patrząc na nią, a światło przestało mrugać, było teraz całkiem ciemno ale oni widzieli tak jak by było całkiem jasno.
-Ale...,ale jak?
-Miło mi że chciałaś mnie zabić za to co zrobiłem twojemu baru. Lili zaczęła się wyrywać by go zaatakować i zabić własnymi rękoma ale on był szybszy i silniejszy nie bez powodu był w ,, podtężnych szamanach", więc przygwoździł ją do ściany.
-Co wy tak ciągle mnie do tej ściany?-zapytała wkurzona z czerwonymi oczami i kłami na wierzchu.
-Nie szpanuj kłami bo nic mi nimi nie zrobisz. A tak poza tym, do twarzy ci w złości.-powiedział odgarniając włosy z jej szyi. I zauważył liczne ślady po ugryzieniach.
-Ile razy pito już twoją krew-zapytał całkiem poważnie z powrotem trzymając ja obiema rękami. Lili zdziwiło to pytanie.
-Eee...nie wiem może 3-4 razy.
-Przez kogo?
-Eee... Zero Kaname i Harrego ( Harry co prawda raz wypił jej krwi ale tego nie opisywałam).
-Heh, jeśli Zero Kaname pił twoją krew to znaczy że musi być pyszna-powiedział schylając się nad nią i powąchał jej szyję.
-Miałem rację, pachnie pysznie.-powiedział a jego oczy zalały się czerwienią.
-" Świetnie, moja krew jest pyszna nawet jak jestem wampirem,,-pomyślała.
-Pozwolisz że i ja z niej skorzystam...-powiedział nie odrywając głowy od jej szyi.
-Co?!...n..nie, co ty,...nie...-opierała się i zaczęła się szarpać. Kise ścisnął ją w nadgarstku, tak że bul ją sparaliżował.
-" Jak to możliwe że ja w ogóle coś czuję?,,
Kise polizał kawałek jej szyi i wbił w nią swoje kły. Lili poczuła większy bul niż zadał jej za początku. Nie mogła nic powiedzieć, nie mogła nawet oddychać ale i tak rzadko kiedy oddychała.
-Teraz będziesz się mnie słuchać-powiedział jej do ucha przestając pić jej krew-będziesz mi              bezgranicznie posłuszna.
-L...listy-powiedziała resztkami przytomności.
-Co?
-Moje listy, muszę je zniszczyć.
-Później, teraz słuchaj mnie-powtarzał te słowa w kółko aż całkowicie nie zahipnotyzował Lili.

                                                                  ***

Wszyscy siedzieli w domu i się nudzili, tylko Trey patrzył przez okno.
-Hej słuchajcie, -powiedział nagle-burza, znaczy pioruny, nie widać ich. Wszyscy podbiegli do okien, faktycznie noc była bez chmurna a księżyc oświetlał ziemię.
-Czyli...-ciągnął Morty- to może znaczyć że....
-Że Lili ale bo zaraz tu wejdzie albo zgięła. Jest wiele opcji.-Oznajmił Len. Czekali jakiś czas ale Lili nie było. Wyszli więc na zewnątrz. Nigdzie nie by śladu ani po piorunach, ani po Lili.
-Chodźmy po te listy-zaproponował Harry. Szli ale w milczeniu, nikt nie chciał nic powiedzieć szykując się na najgorsze. Gdy już dotarli zobaczyli listy wystające z dziupli. Podeszli ale nagle... W drzewo uderzył potężny piorun. Drzewo stanęło w płomieniach a wraz z nim listy.
-Co? Ale jak to?-zapytał z niedowierzaniem Yoh.
-To może oznaczać tylko jedno - zaczęła Anna- że Lili nadal żyje.


KONIEC.