czwartek, 21 listopada 2013

Ciąg dalszy....

Lili patrzyła na Subaru, któremu jak widać nie podobało się to że tu jest. Mocniej zacisnął rękę na jej szyi, Lili próbowała wsiąść oddech ale nie miała jak.
-Czego tu szukasz?
-P...powiem ci...jak...jak.mnie....eh-i wtedy Subaru rzucił nią o ścianę która była za nimi. Lili dość mocno w nią uderzyła. Zaczęła lekko kaszleć, popatrzyła na niego i zauważyła że leci jej krew z ust.
-Heh, dalej mnie nie lubisz co?
-Mów czego tu chcesz!
-Chcę zabić Kise.
-I tak po prostu mi to mówisz?
-Tak. Bo ty chyba też za nim nie przepadasz, prawda?
-Jak raz się z tobą zgadzam-powiedziała Irina wychodząc zza ściany-nie buj się, nie wydam cię. I Subaru też.
-Co były chłopak daje ci w kość.
-Powiedzmy, więc chcesz go zabić, tak?
-Taki jest plan-powiedziała Lili nie wstając z ziemi.
-A co zamierzasz zrobić?
-Najpierw go nastraszyć.
-Jak niby?
-Przed chwila wyszła z łazienki.
-Byłaś u niego w łazience?
-By napisać coś na lustrze.
-Dobra a co napisałaś?
-Twoje życie usłane różami, właśnie się kończy...
-...-nastała chwila ciszy-naprawdę to napisałaś?
-Tak, a co?
-Nie no nic...., tylko, to nie za bardzo...
-Jakie?
-No nie wiem.A jaki masz dalej plan?
-Zobaczycie. A teraz idźcie mam jeszcze parę spraw do załatwienie. Obydwoje kiwnęli głowami i poszli korytarzem. Lili weszła do pokoju Kise. Było ciemno ale ona i tak wszystko widziała. Popatrzyła na dużą ciemną ścianę i myślała co by na niej zmalować.

                                                                   ***

Kise właśnie wyszedł z prysznica i zauważył napis na lustrze.
- Twoje życie usłane różami, właśnie się kończy...-zastanowił się chwilę.
-Ha -powiedział po chwili namysłu- Naprawdę Lili jesteś przewidywalna. "Ale muszę przyznać ze nie spodziewałem się ze włamie się do mnie jak będę pod prysznicem. Jej zemsta byłą nieunikniona,,- pomyślał wycierając głosy ręcznikiem i zmazując napis z lustra.-,, ciekawe co jeszcze wymyślisz..."

                                                                   ***

Wszedł do ciemnego pokoju, próbował zapalić światło ale nie chciało się zapalić. Pomyślał że to zwarcie jakieś, ale przypomniał sobie o Lili. Uśmiechnął się i zaczął udawać że nie wie o co chodzi.
-Co jest z tym światłem?-zapytał na głos podejrzewając że Lili nadal tu jest. Nagle światło się zapaliło. Zamknął drzwi i obrócił się.
-No całe szczęścieeee....-przeciągnął gdy zobaczył napisane na ścianie krwią ,, Twoje życie usłane różami, właśnie się kończy..."
-Aaaa...ale jak to? Nic nie rozumie.
-,,On jest jeszcze głupszy niż myślałam"-pomyślała Lili ponownie gasząc światło. I zamykając drzwi na klucz. Oczywiści drzwi zamknęła Irina za prośbą Lili.
-Co co jest?- zdziwił się szarpiąc za klamkę. Światło zaczęło mrugać po części rozświetlając pokój. W niektórych fragmentach pokoju widział Lili. Udawał że się boi, ale tak na prawdę był przygotowany. Lili za każdym odsłonięciem światła byłą w innym miejscu pokoju i coraz bliżej Kise. W pewnym momencie byłą bardzo blisko, podniosła rękę w której miała nóż by go nim dźgnąć ale...złapał jej rękę. Lili byłą w szoku, nie wiedziała jak on to zrobił. Przecież o niczym nie wiedział.
-Postarałaś się Lili, nawet bym się nabrał ale...jesteś taka przewidywalna.-powiedział patrząc na nią, a światło przestało mrugać, było teraz całkiem ciemno ale oni widzieli tak jak by było całkiem jasno.
-Ale...,ale jak?
-Miło mi że chciałaś mnie zabić za to co zrobiłem twojemu baru. Lili zaczęła się wyrywać by go zaatakować i zabić własnymi rękoma ale on był szybszy i silniejszy nie bez powodu był w ,, podtężnych szamanach", więc przygwoździł ją do ściany.
-Co wy tak ciągle mnie do tej ściany?-zapytała wkurzona z czerwonymi oczami i kłami na wierzchu.
-Nie szpanuj kłami bo nic mi nimi nie zrobisz. A tak poza tym, do twarzy ci w złości.-powiedział odgarniając włosy z jej szyi. I zauważył liczne ślady po ugryzieniach.
-Ile razy pito już twoją krew-zapytał całkiem poważnie z powrotem trzymając ja obiema rękami. Lili zdziwiło to pytanie.
-Eee...nie wiem może 3-4 razy.
-Przez kogo?
-Eee... Zero Kaname i Harrego ( Harry co prawda raz wypił jej krwi ale tego nie opisywałam).
-Heh, jeśli Zero Kaname pił twoją krew to znaczy że musi być pyszna-powiedział schylając się nad nią i powąchał jej szyję.
-Miałem rację, pachnie pysznie.-powiedział a jego oczy zalały się czerwienią.
-" Świetnie, moja krew jest pyszna nawet jak jestem wampirem,,-pomyślała.
-Pozwolisz że i ja z niej skorzystam...-powiedział nie odrywając głowy od jej szyi.
-Co?!...n..nie, co ty,...nie...-opierała się i zaczęła się szarpać. Kise ścisnął ją w nadgarstku, tak że bul ją sparaliżował.
-" Jak to możliwe że ja w ogóle coś czuję?,,
Kise polizał kawałek jej szyi i wbił w nią swoje kły. Lili poczuła większy bul niż zadał jej za początku. Nie mogła nic powiedzieć, nie mogła nawet oddychać ale i tak rzadko kiedy oddychała.
-Teraz będziesz się mnie słuchać-powiedział jej do ucha przestając pić jej krew-będziesz mi              bezgranicznie posłuszna.
-L...listy-powiedziała resztkami przytomności.
-Co?
-Moje listy, muszę je zniszczyć.
-Później, teraz słuchaj mnie-powtarzał te słowa w kółko aż całkowicie nie zahipnotyzował Lili.

                                                                  ***

Wszyscy siedzieli w domu i się nudzili, tylko Trey patrzył przez okno.
-Hej słuchajcie, -powiedział nagle-burza, znaczy pioruny, nie widać ich. Wszyscy podbiegli do okien, faktycznie noc była bez chmurna a księżyc oświetlał ziemię.
-Czyli...-ciągnął Morty- to może znaczyć że....
-Że Lili ale bo zaraz tu wejdzie albo zgięła. Jest wiele opcji.-Oznajmił Len. Czekali jakiś czas ale Lili nie było. Wyszli więc na zewnątrz. Nigdzie nie by śladu ani po piorunach, ani po Lili.
-Chodźmy po te listy-zaproponował Harry. Szli ale w milczeniu, nikt nie chciał nic powiedzieć szykując się na najgorsze. Gdy już dotarli zobaczyli listy wystające z dziupli. Podeszli ale nagle... W drzewo uderzył potężny piorun. Drzewo stanęło w płomieniach a wraz z nim listy.
-Co? Ale jak to?-zapytał z niedowierzaniem Yoh.
-To może oznaczać tylko jedno - zaczęła Anna- że Lili nadal żyje.


KONIEC.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz