piątek, 1 listopada 2013

Ciąg dalszy...

Wszędzie dookoła były płomienie które kontrolowała Irina.Teraz piękna łąka byłą czarnym polem do bitwy z drzewami w tle.  Lili była teraz sama na dwóch złych wampirów. Oni mieli inne moce niż ona i to dawało im przewagę bo ona nich nie znała.
-Niby o czym chcecie porozmawiać?
-Zik prosił na żebyśmy ci przekazali że chce cię z powrotem.-powiedział Zero Kaname.
- Ja miała bym do was wrócić ?!, nigdy. Podoba mi się bycie dobrą.
-A od kiedy niby?- zapytała Irina.
-A od kiedy ty jesteś zła?
-To był mój wybór.
-Nie prawda, ty to zrobiłaś by mnie ratować.
-Może kiedyś-powiedziała powoli podchodząc do niej.- Ale teraz jestem zupełnie inna, wszystko postrzegam inaczej.
-Co oni ci zrobili?-zapytała z niedowierzaniem ale i spokojem w głosie.
- Nic, to była moja decyzja. W  sumie to miała rację bo chciał pocałować Subaru.
-To co-dopytywał się Zero Kaname- dołączysz do na znowu?
-Czy ty jesteś głuchy? Mówiłam że nie.  Ta odpowiedź nie ucieszyła Zero Kaname.
-No cóż w takim razie... -powiedziała a jej dłoń zapłonęła ogniem.
-Widzę że kontrolujesz ogień, tak jak Zik. Widzisz czyli macie coś wspólnego. -powiedziała to wiedząc że tym rozzłości ja. Faktycznie ją to rozgniewało, i bez wahania rzuciła w nią kulą ognia. Lili szybko odskoczyła ale gdy tylko chciał zaatakować to...oni zniknęli. Nie było ich nigdzie dookoła. Aż się pojawili obydwoje w zupełnie innych miejscach.
-Co do...
-Może tego nie wiesz ale ja i mój brat mamy taką sama moc teleportacji.
-O serio.
-A ty? droga Lili co podniesiesz by nas trafić?
- Może na przykład to-powiedział ciskając w nich piorunem. Stali blisko siebie i ze spokojem patrzyli na lecące w nich kierunku pioruny. Lili zawahała się i pokierowała je w inną stronę. Irina uśmiechnęła się.
- Co się z tobą dzieje? Nie możesz nawet w nas trafić.Jesteś słabsza niż myślałam.
-Mylisz się nie jestem słaba, tylko nie chce was skrzywdzić.
-Widzisz i ty się różnimy- wtrącił się Zero Kaname. Stanął przed nią , nic nie zrobił po prostu stał a jego oczy się zaświeciły. I w pewnym momencie zerwał się silny wiatr który sprawiał wrażenie jak by chciał ją zabić swoją siłą. On po prostu stał, a Lili walczyła próbując ustać na nogach. Wiatr był tak potężny że nie mogła oddychać. Złapała się za szyję i uklękła na obie nogi. Ledwie się trzymała.Nie wiadomo jak długo Lili da sobie radę. Irina stała za swoim bratem z uśmiechem na twarzy. Teraz gardziła nią. Spokojnie podeszła obok Zero Kaname.
-Mam przestać?
- Tak. Zero Kaname ze zdziwienie przestał, a Lili padłą na ziemię. Zaczęła kaszleć bo przez dłuższy czas nie mogła oddychać.Byłą bardzo słaba próbowała wykrzesać z siebie jakąś iskry ale na próżno. Irina podeszłą do nie i kucnęła koło niej. Podniosła ją nieco wyżej za jej bluzkę. Patrzyła na nią z pogarda.
-I dziej jest ta Lili która była moją przyjaciółką? Od zawsze cię podziwiałam, byłaś dla mnie wzorem którym chciałam być, a teraz? Jesteś bez użyteczna zmieniłaś się z nieustraszonej  Lili na ...to coś. A teraz w końcu ja jestem lepsza.
-Ty...ty się mylisz. To ja ...ci zazdrościłam.
-Zamknij się!
- Nie, to ja ci zazdrościłam... tego...tego  że byłaś wolna i mogłaś robić co chciałaś. Ja całe życie ...eh...byłam pod kluczem nie mogłam...nie mogłam nawet marzyć o tym co ty miałaś.
-Na przykład?
-Brata,... który cię nie zostawił.
-Ale to ty pierwsza zmieniłaś się w wampira i to z ust mojego brata.-powiedziała odwracając się do Zero Kaname.
-To już nie moja wina Zik mi kazał.
-Nawet on chciał byś to ty była ta lepsza i nie kazał mnie zmienić pierwszej. On nie chciał bym ja się tym stałą, tylko ty!
-Ja w ... w przeciwieństwie do ciebie nie chciałam...eh...stać się tym.
-To nie ma znaczenia bo zaraz nie będzie czego ci zazdrościć.
-Irina co ty... Nie! -krzyknął Zero Kaname. Irina już wyciągnęła nóż gdy nagle ktoś ja zabrał. Irina stałą z pustymi rękoma. Wstała i się otrzepała.
-Kto to był?
-A jak myślisz? To był Lou.
-Lou? To on żyje?
-Tak, na to wygląda.
Faktycznie to był Lou, biegł z Lili  w stronę je domu. Gdy tak sobie biegli oczywiści ona była nieprzytomna, napotkali kogoś po drodze. Był to Harry, nie znał Lou ale znał go z opowieści Lili. Stał i bardzo nie podobało mu się ze jakieś coś gejo podobne trzyma jego ukochaną w ramionach. Lou zauważył jego minę.
-I co teraz zamierzasz mnie pobić?
-Możliwe, kim ty jesteś?
-Jestem z nią genetycznie zbliżony. Harry przypomniał sobie opis Lou jaki przedstawiła mu Lili ale on wyglądał nieco, a nawet bardzo inaczej.
- Ty... ty jesteś Lou?
-O widzę że Lili ci o mnie mówiła. Kochana z niej siostra.
- Ale co...co
-Czekaj ty mnie znasz ale ja cię nie. Więc kim TY jesteś?
- Jestem Harry jestem jej przyjacielem.
-Przyjaciel mówisz. I w tym momencie Lili zaczęła się budzić. Lekko otworzyła oczy ale zaraz szybko je otworzyła i ze zdziwieniem patrzyła na swojego brata.
-Lou...czy czy to ty?!?!?!...



CIĄG DALSZY NASTĄPI...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz