sobota, 16 listopada 2013

Rozdział 23

Po paru dniach Kise dopiero się obudził, światło słoneczne delikatnie otulały jego twarz.
-Co...już, już dzień? Ale dopiero byłą noc.
-Nie, noc byłą parę godzin temu-powiedziała stojąca pod w cieniu, pod ścianą Lili.
-Kim ty jesteś?-zapytał ze strachem w oczach.
-Jestem Lili, a ty jesteś Kise, prawda?-zapytała nie wychodząc z cienia.
-Tak, z kont o tym wiesz?
-Sam to powiedziałeś.
-Kiedy?
-Parę dni temu.
-Jak to , parę dni-teraz Kise nic nie rozumiał- to ile ja tu jestem?
-Tak w sumie...eee...jakieś....5-6 dni.
-Co?
-Nic nie pamiętasz? Kise pokiwał głową.
-Eh....więc trzeba ci przypomnieć, bo tylko ty możesz nam odpowiedzieć na pytanie.
-Postaram się, ale powiedz co się stało parę dni temu. Że tak mocno spałem.
-Wybiegłeś z lasu, byłeś cały poraniony ,a twoje ubrania były podarte-teraz Kise popatrzył ze jest w samych spodniach i ze ma bandaże na górnej partii ciała.- gonił cię Zik i jego banda. Stoczyliśmy z nimi walkę i parę osób , w tym ja, zostało rannych.
-Przepraszam jeśli sprowadziłem na was niebezpieczeństwo.
-Spokojnie, niebezpieczeństwo to nasza specjalność.-powiedziała z uśmiechem który Kise ledwie zauważył bo Lili ciągle stałą w cieniu i mało ją widział.
-Wydaje mi się że się uśmiechasz ale tego nie widzę, czy mogła byś wyjść z cienia. Lili zawahała się ale wyszła z niego.  Przed Kise stanęła biało włosa wampirzyca o czerwonych oczach, była podobna do Iriny ale nie pociągała go.  Lili stanęła przed nim, kucnęła i uśmiechnęła się.
-Teraz widzisz mój uśmiech. Jej uśmiech był nie wyobrażalnie ciepły, dawał uczucie szczęścia co było dziwne bo wampiry były zimne. Kise przez jakiś czas patrzył się na nią, z niedowierzaniem, miała taki sam uśmiech jaki miała Irina przy ich pierwszym spotkaniu. Po chwili otrząsnął się i też się uśmiechnął. Lili wstała i kierowała się do wyjścia.
-Zaraz!-krzyknął nagle jak by go olśniło-Ja walczyłem z Zikiem!
-Nie...ty uciekałeś przed nim.
-Nie, nie, nie, ja jeszcze przedtem z nim walczyłem, ale byłem za słaby i zacząłem uciekać. Teraz wszystko pamiętam. Lili złapała go za rękę i wyciągnęła z łóżka. Kise szybko zdążył złapać koszulkę.
-Ej, to boli....czemu jesteś taka silna? W połowie drogi Lili nie przestając biec popatrzyła na niego i lekko otworzyła usta, w tedy Kise zobaczył że jest wampirem. Ale w mgnieniu oka naleźli się już w kuchni.
-Lili, co się stało?-zapytał zdziwiony Yoh.
-On, on wszystko pamięta. Przypomniał sobie i....-nie dokończyła bo zszokował ją widok siedzącego koło siebie Harreg i Lena którzy normalnie rozmawiają.
-Że...że co?
-Lili co się...aaa....tak, Len i Harry zaprzyjaźnili się przez te 6 dni.
-Masz rację Joko, -zgodził się Trey aż nie możliwe.
-Mylisz się, jeśli masz dobre chęci wszystko jest możliwe-dodała radośnie Dziun.
-Mo...możliwe. A...a tak, przypomniał sobie wszystko.
-Opowiesz nam czemu próbował cię zabić i to czemu się fatygował z całą ekipą.
-Postaram się, nie pamiętam całkiem wszystkiego ale może mi się przypomni.-powiedział z uśmiechem.-Więc zacznę do początku. Trochę znam się z Zikiem chciał bym do niego dołączył, bardzo bardzo nie spodobała bu się moja odmowa.
-Przepraszam że wtrącę, ale czemu niby Zik chciał cię u siebie-zapytał chamsko Len.
-Czy słyszeliście może o ,, podtężnych szamanach"?
-Żartujesz sobie?!-zdziwił się Morty- ,,podtężni szamani" to najlepsi szamani, prawie dorównujący Zikowi, Każdy z nich ma dwóch duchów stróżów jednych z najsilniejszych a do tego mają niezwykłe zdolności, np: jeden z nich potrafił tak szybko biegać że mógł przejść przez ciebie a ty byś nawet go nie zauważył. Jeden taki z nich jest lepszy od nas wszystkich razem wziętych.
-Tak słyszeliśmy o nich i co z tego?-zapytał Harry.
-To że ich jest 4, a ja jestem jednym z nich.-powiedział z przejęciem.
-CO?!-krzyknęli wszyscy.
-A...a...aaale jak. Rzeczywiście teraz poznaję. Że też od razu cie nie poznałem. Ty jesteś Kise twoje duchy struże to Mroczny łowca Zarek, i nimfa Astrid. A twoją zdolnością to przewidywanie ruchu twoich przeciwników. On wiedział co wykona przeciwnik zanim ten się zastanowił.
-Ale jak? -zapytał z niedowierzaniem Yoh.
-To bardzo proste, znajduję mojego przeciwnika studiuję jego ataki, szacuję jaki daje najczęściej i potem wszystko wiem.
-Czyli jesteś super mądry?-zapytał Trey.
-Można to tak powiedzieć.
-Ale czemu jesteś sam? nie powinno was być jeszcze 3?
-Nie, rozdzieliliśmy się i każdy poszedł w swoją stronę.
-Dobra ale czemu nie użyłeś tego przeciwko Zikowi?
-Jak by...próbowałem ale nigdy nie widziałem jakie ruchy użyje, i był taki szybki a jego pomocnicy też.
-A co z twoimi duchami?-zapytała Anna.
-No...oni mi je zabrali.
-Ale skoro jesteś taki silny, to czemu dałeś je sobie odebrać.
-Bo...ja ...sam nie wiem....to było takie nagłe. Normalnie walczyłem, i nawet miałem przewagę ale Irina wyciągnęła jakieś dziwne pudełko i po prostu nagle je wciągnęła. Byłe zupełnie bez silny i ...zaatakowali mnie wszyscy na raz i nie miałem po prostu szans.
-Biedaku-powiedziała Dziun.-spokojnie puki nie wyzdrowiejesz możesz u nas zostać.
-Nie, nie będę się wam narzucał. Zabiorę swoje rzeczy i już z tond znikam.
-To dla nas żaden problem -powiedział  Yoh- ostań ile tylko chcesz.
-Nie wiem jak mam wam dziękować.
-Nie musisz. Tylko zostań.-powiedziała Lili z uśmiechem.


KONIEC.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz