Dwa dni później wydarzyło się coś czego nikt by się nie spodziewał. Wszyscy siedzieli na dworze i jedli śniadanie bo Dziun miała genialny pomysł byśmy jedli na zewnątrz bo jest taka piękna pogoda. Śniadanie było dość miłe poza dziwnym zachowaniem Lena i Harrego. Obydwoje usiedli koło Lili i przez całe śniadanie nie odzywali się do siebie słowem, a tak po za tym to śniadanie było udane. Morty siedział koło Lou którego ogon przeszkadzał mu w jedzeniu.
-E...przepraszam cię Lou.
-Tak o co chodzi Morty?
-Czy...mógłbyś przestać machać tak tym ogonem? Bo ciągle mi przeszkadza.
-O...pewnie, wybacz mi już go zabieram.
I w tej chwili... usłyszeli straszny huk, i ujrzeli błysk światła. Wszyscy wstali z miejsca.
-A co to był za chała?!-zapytał Lyserg. Z lasu wybiegł blond chłopak, w poszarpanej białej koszuli i spodniach, pobrudzonej krwią i ziemią. Kulał na jedną nogę i trzymał się ręką za ramie. W pewnym momencie stanął, wszyscy patrzyli na niego ze zdziwieniem i strachem w oczach. Po chwili chłopak upadł na kolana a potem na ziemię. Wszyscy podbiegli do niego ale wielki czerwony i fioletowy łuk przeciął im drogę. Wszyscy wykonali kontrolę ducha, i użyli maksymalnej ilości mocy. Teraz jak stali z góry widzieli Zika i jego ,, bandę".
-Witaj braciszku-powiedział Zika patrząc na Yoh- dawno się już nie widzieliśmy. Lili, Anna i Dziun nie zmieniły formy Faust też, on i Elaiza siedzieli nad tym chłopakiem.
-Hej, hej chłopcze-zaczął Faust-hej, słyszysz mnie?
-Tak... tak słyszę.
-Jak się nazywasz?
-Eh...K..Kise, nazywam się Kise.
-Co ci się stało?
-Byłem w lesie z moim duchem stróżem gdy nagle zaatakowali mnie.
-A wiesz może czemu?
-N..nie-powiedział i zemdlał. Anna zdjęła korale i pomachała nimi nad Kise. Korale się zaświeciły.
-Musimy go zanieś do środka gdzie będzie bezpieczny. Podnieśli go i zaczęli nieść go do domu gdy nagle Fioletowy promień prawie ich trafił.
-Dobry strzał siostrzyczko-pochwalił Irinę Zero Kaname
-Dziękuję ci. Chyba nie chcecie uciekać w środku zabawy?
-Wy idźcie zanieście go do środka, ja tu zostanę. Mam pewne nie pozamykane sprawy.
-Lili, jesteś pewna?
-Tak idźcie. Anna skinęła głową i zanieśli Kise do domu. Lili zaświeciła oczami i pokazała kły. Skoczyła na Irinę a Zero Kaname ją odepchnął na bok. Lili poleciała na ziemię i walnęła o drzewo. Ale szybko się podniosła.
-Tak się cieszę że cię widzę, Lili. Jak tam z Lenem?
-Co? O co ci chodzi?
-A ty nie jesteś z nim przypadkiem zaręczona?
-Oj nie ładnie tak Lili, chodziłaś ze mną jak byłaś zaręczona z Lenem.
-Ale z kont o tym wiecie?
-Nie twoja sprawa. Ale widzę że źle się trzymasz co? Widzisz ty masz ten problem że nie wiesz którego wybrać, a ja mam tylko jednego który wybrał mnie.
-Co? Kto jest tym nie szczęśliwcem?
-Nie domyślasz się Lili-powiedział Subaru stając koło Iriny i odpierając atak Lyserga.
-Co ty Subaru? Nie wnikam to ale....hyyyy... I w tej chwili nie uwagi Zero Kaname podszedł Lili od tyłu i złapał ją za szyję. Lili ledwie oddychała.
-LILI!-krzyknęli jednocześnie Len i Harry.
-Oj Lili, Lili nigdy nie byłaś zbyt skupiona na swoich zadaniach. Podniósł ją do góry, odsłonił kawałek jej szyli i polizał ją.
-Pamiętam smak twojej krwi do dzisiaj. Wyciągnął polec i przejechał nim po jej szyi wbijając go, polizał swój palec i ugryzł ją w szyję. Lili lekko pisnęła z trudem łapiąc oddech. Wszyscy poczuli bul Lili i nie mogli się ruszać co dało przewagę Zikowi.
CIĄG DALSZY NASTĄPI...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz