piątek, 27 września 2013

Ciąg dalczy...

Patrzyła na mnie i oczekiwał że będę błagała o litość, ale ja się nie dałam.
-Ni...nigdy... nie doczekasz... się...Eh tych- zaczęłam się podnosić- tych słów. Wtedy zobaczyłam tę złość w jego oczach,z niewiadomych przyczyn zaczął krwawić z głowy. Dotkną tego ręką , pewnie to była spóźniona reakcja po moich uderzeniach. Ona wziął swój miecz i przejechał min po mojej twarzy. Powtórnie padłam na kolana. Z mojej twarzy lała się krew, i spływała mi do buzi. Starałam się ją wypluwać, ale jej było za dużo. Ręką dotknęłam rany, była głęboka i piekielnie bolała. Z trudem wstałam, popatrzyłam na niego, i zaczęłam iść. Mijając go zostawiłam mu ślad mojej krwi na szacie. - tymi słowami Irina zakończyła swoją historię. Wszyscy byli zdziwieni, nikt by nie przypuszczał że Zik oszczędzi komuś życie.
- No ale chwile,- przerwał ciszę Joko- czemu Zik darował ci życie. Irina doskonale wiedziała o planach Zika, ale wolała ich nie ujawniać. Zastanowiła się chwilę.
- Nie mam pojęcia, może było mu żal takiej ładnej dziewczyny- powiedziała ze śmiechem. Jednak wszyscy zaczęli się zastanawiać. Może ma co do niej plany.
- A tam- powiedział Trey- było minęło, a najważniejsze że jesteś tutaj z nami. Nikt już nie miał zastrzeżeń i wszyscy wrócili do swoich zajęć. Jedynie Joko i Irina stali przed domem, a wiatr zaczołga groźnie wiać. Stali na przeciwko i patrzyli na siebie złowrogo.
- co się stało?- zapytała spokojnym i zastanawiającym głosem Irina. Joko jeszcze chwilę patrzył na nią.
- To nie było twoje pierwsze z nim spotkanie, prawda?- zapytał podejrzliwie Joko. Irina uśmiechnęła się i spuściła głowę.
- Naturalnie że nie- wyznała- ale nie powiesz przecież tego reszczcie. Joko nie rozumiał o co jej chodzi.
- A czemu miał bym nie mówić?
- bo jako jedyny mi nie ufasz. Pomyśl wszyscy mi ufają, tylko ty nie. Nie mam żadnych kontaktów z Zikiem, chcę tylko przywrócić Lili do życia. Czemu mi nie ufasz. Joko uśmiechną się.
- Bo ja znam takie osoby jak ty, takim się nie ufa.
- Ranisz mnie tak mówiąc- powiedziała ze smutkiem Irina. Joko zauważył ze naprawdę jej przykro.
- Widzisz wiele osób mi nie ufa przez tą bliznę, ale ja nie jestem zła, wręcz przeciwnie. Nie wiesz jak to jest jak starasz się zapomnieć o przeszłości..., ale za każdym razem jak patrzysz w lustro to powraca. To trudne mi zaufać, ale możliwe. Więc proszę daj mi szansę. Joko zastanowił się chwilę.
- Ok.- powiedział dziarsko. Irina popatrzyła na niego ze zdziwieniem.
- Zapomnijmy o tym ze go spotkałaś ok? Irina przytaknęła głową.
- A teraz chodźmy do środka, robi się zimno. I weszli do domu. Choć po takiej wielkiej przemowie Joko nie do końca Jeszce jej ufał. W środku czekała na nich gorąca herbata. W pewnym momencie Anna wstała, dziwnym wzrokiem popatrzyła na Irinę. Ona wiedziała o co chodzi i kiwnęła głową.
- Posłuchajcie- zaczęła Annana bardzo poważnym głosem- dzisiaj w nocy wraz z Iriną znowu spróbujemy przywrócić Lili do życia. Jakoś nie było wielkiego poruszenia tej sprawy.
- no halo słyszeliście?, Len - Len lekko uniósł głowę z nad swojej herbaty.- słyszałeś co powiedziałam?
- Tak doskonale cię słyszałem, tyle że ja o tym wiem. Powiedział i zajął się herbatą.
Ale...jak to wiesz?, czy wy wszyscy wiecie? Chłopaki posłusznie kiwnęli głową.
- Znaczy wiemy że niedługo ją uwolnicie- zaczął Trey- ale nikt nie myślał że to stanie się aż tak szybko.
Anna popatrzyła na Irinę ze zdziwieniem a ona tylko bezradnie wzruszyła ramionami.
- ale jak to? od kogo?
- od Dziun- powiedzieli chórem jak na zawołanie. Anna ze złością popatrzyła na Dziun.
- Oj Anno- zaczęła się tłumaczyć- no bo wiesz byli tacy przybici że jakoś musiałam ich pocieszyć.
- Oni czy tylko Len?
- Eh...-spuściła głowę- tylko Len. Anna westchnęła ciężko.
- no dobrze nic się nie stało, ale za raz musimy się zbierać. Powiedziała spoglądając na Irinę.
- Dobrze to ja pójdę się przygotować. Gdy szła Trey zaczął grzebać coś w kieszeni. Po kryjomu wyciągnął z kieszeni bransoletkę, była śliczna, czarno, niebiesko biała. Miała zygzakowaty czarny wzór a kąty miała niebieskie. Robiąc ją pomyślał o Irinie. Chciał iść do niej i jej ją dać. Ale nie chciał wstawać i iść do niej przy wszystkich. Ale w końcu zebrała się na odwagę.
- Przepraszam was na chwilę- powiedział i wstał od stołu. Poszedł szybkim tempem na górę. Podszedł do jej drzwi i chciał zapukać gdy nagle
- musisz w końcu zdecydować- usłyszał znajomy głos
- tak wiem, ale daj mi jeszcze czas
- dostałaś go dużo całe trzy lata, plus te dwa od naszego ostatniego spotkania. I  w tedy był już pewien że to był głos Zika. Nie wiedział co ma zrobić, czy pobiec na duł i wszystko wydać, czy zachować to dla siebie a potem pogadać o tym z nią. Postanowił zostać.
- więc jak? kiedy?
- już niebawem, obiecuję. Zik westchnął ciężko.
-No dobrze zgoda, ale to dlatego ze mam do ciebie słabość, powiedział i pocałował ją w policzek.
- do zobaczenie wkrótce. I wyskoczył przez okno. Irina stała przez chwilę przed oknem, gdy nagle ktoś zapukał do jej drzwi. Wszedł Trey.
- Hej Irino- powiedział z zaniepokojonym głosem. Irina bała się że coś słyszał ale nie chciała straszyć więc udawała jak by niby nigdy nic.
- tak o co chodzi? Zauważyła że Trey trzyma ręce za sobą.
- bo ja... proszę- i wyciągnął bransoletkę. Irina patrzyła na nią ze zdziwieniem i zachwytem jednocześnie.
- Jaka ona śliczna. powiedziała zupełnie szczerze. Trey chwycił delikatnie jej rękę.
- Mogę? Irina kiwnęła głową. On delikatnie zawiązał jej brązoletk. Popatrzył się jej w oczy.
- To jest bransoletka przyjaźni, daję ci ja ponieważ jesteś moją pierwszą prawdziwą przyjaciółką. Irinie jeszcze nikt( oprócz Lili) tak do niej nie powiedział. Łzy jej naleciały do oczu, i przytuliła Treya. On tylko się zarumienił i też ją objoł.
- dziękuję- wyszeptała. Po chwili przypomniała sobie że musi już iść.- to ja już będę szła. powiedziała i zostawiła go samego w pokoju. Zbiegła po schodach i już stałą koło Anny w dziwach. Trey jeszcze chwilę stał w pokoju Iriny. Po chwili jednak ocknął się i zbiegł na duł. Niestety dziewczyn już nie było, Dziun też nie było.
- A gdzie Dziun?- zapytał zgromadzone towarzystwo.
- poszła z Iriną i Anną bo pomyślała że Lili będzie głodna i niesie jej ciastka odpowiedział ponuro Len.
- a ty co taki  ponury- zapytał Yoh- nie cieszysz się że Lili wraca?
- zgłupiałeś oczywiście że się ciesze. Tylko jestem zły ze nie pozwolili mi iść.
- Oj mały Leny ma focha!- zaśmiał się Joko. Len zerwał się i uderzył go w twarz.
- więcej masz tak nie mówić, jasne?!?!
- no pewnie, ale po co zaraz te nerwy?. W tym czasie Dziewczyny szły do Lili. Rozmawiały po drodze o tym jak może zareagować Len.
- Ja myślę ze nie będzie okazywać swoich emocji jak zwykle- powiedziała sucho Anna
- a ja myślę ze ucieszy się i to okarze, a ty co myślisz Irino? Ale Irina nie słuchała, tylko oglądała swoją brązoletkę.
- Irino? co się stało?- zapytała Dziun. Irina podniosła głowę.
- Eh... nic nic tylko zamyśliłam się.
- od kogo masz tą bransoletkę?- zapytała podejrzliwie Anna.
- o to? a nic taki drobiask do Treya. Powiedziała z uśmiechem. Zbliżały  się już do Lili. Po chwili były już na miejscu, rozstawiły rzeczy i przywitały się z Lili.
- Witaj Lili- przywitała się Irina- gotowa?
- Jak nigdy.
-Więc zaczynajmy, Dziun proszę cię byś się trochę odsunęła. Li pai long czy mógłbyś nam pomóc.
- ależ oczywiście-powiedział - z chęciom.
- Proszę przenieś ciało Lili do tego kręgu korali. Zgodnie z prośbą Anny tak zrobił. Lili weszła do swojej lodowej postaci. Anna i Irina zaczęły. Były bardzo skupione. Powoli korale zaczęły się podnosić i świecić. Po pewnym czasie korale zaczęły świecić na biało. Oplątały bryłę w której była Lili i w pewnej chwili.... zgniotły ją. Kawałki lodu unosiły się w powietrzu i spadały. Korale przestały świecić i opadły na ziemię. Przed nimi stała Lili. Przynajmniej jeszcze chwilę bo po chwili upadła na ziemię. Podeszły do niej. Anna przyłożyła korale do jej głowy, one zaczęły się świecić a Lili otworzyła oczy. Anna uśmiechnęła się.
- Witaj z powrotem . Lili uśmiechęła się.W stała, zachwiała się, popatrzyła na swoje ręce. Irina rzuciła się na nią z uściskiem. Lili także ją przytuliła, potem Dziun i Annę. Następnie przypomniała sobie o bliźnie. Dotknęła jej ale czuła tylko tą starą bliznę którą zrobił jej Len. Ze zdziwieniem popatrzyła na Annę.
- czemu nie mam tej blizny którą Zik zrobił?
- nie wiem tego- odparła Anna- skąd ja mam to wiedzieć. A teraz chodźmy musimy trochę przejść żeby dotrzeć do domu. Lili uśmiechnęła się i zaczęła iść. Po drodze Dziun dawała jej ciastka bo była pewna że jest głodna. Gdy już były koło domu Lili stanęła w miejscu. Anna odwróciła się.
- co się stało? - zapytała Dziun.
- a co jeśli, Len już mnie nie kocha.- zapytałą zmartwiona Lili.
- Martwi mnie że mogłaś tak pomyśleć, bo ja nawet bym nie umiał - i przed nimi ukazał się Len.- no pomyśl czy mógłbym przestać się kochać? Lili podbiegła do niego i przytuliła go. Była bardzo szczęśliwa. Że w końcu mogła z nim być.
- macie zamiar tak stać czy pójdziemy w końcu do środka- zapytała Anna. Oni nie odpowiedzieli tylko ruszyli przed siebie. Gdy wrócili do domu wszyscy powitali Lili. I całą no opowiadali jej co się działo przez czas jak jej nie było.
KONIEC.

1 komentarz:

  1. Dłuuuugo yay! no i dużooooo zdjęć. Heh Lili znów wśród nas :d
    ~Zuzka Riddle

    OdpowiedzUsuń