sobota, 21 września 2013

ciąg dalszy...

Hej! sorry ze wczoraj nie dodałam. Ale pomyślałam że te walki każdą opiszę osobno, ale będą się działy w tym samym czsie, tyle że będę je opisywać po kolei.


Dzień zapowiadał się obiecująco, choć w powietrzu czuć było stres i napięcie. Śniadanie było dość ciche, bo prawie nikt się nie odzywał. Po śniadaniu wszyscy rozeszli się do swoich pokoi, by przygotować się do walki. Przyjaciele musieli staczać ze sobą walki i za wszelką cenę ich pokonać. Choć mogą przegrać tylko raz ze 3 walk by być dopuszczonym dalej. Wszyscy wyszli już przed dom by iść na wyznaczone miejsce...


1 Walka. Faust VIII i Yoh.

 Faust i Yoh szli w to samo miejsce nie dożywali się do siebie i szli jakiś odstęp od siebie. Yoh nie podobała się taka sytuacja. Pod dłuższej chwili namysłu powiedział:
- Hej Faust- powiedział z uśmiechem. Faust odwróciło się w jego stronę i bacznie słuchał- tylko.. wiesz nie próbuj mnie znowu zabić, ok ? Faust uśmiechną się.
- Niczego nie obiecuję... żartowałem. Od naszego ostatniego spotkania w walce dużo się zmieniło, już nie jestem tym samym cmentarnym czarnoksiężnikiem co kiedyś. Teraz postrzegam świat zupełnie inaczej i możesz mi zaufać, że nie będę próbował zrobić ci krzywdy.- powiedział uśmiechając się. Szli jeszcze kawałek dalej bo ich walka miała rozpocząć się tak jak ostatnio.. na cmentarzu. I Faust znowu ma łatwiej bo ma przy sobie swoją moc. Popatrzyli na zegarek i do walki pozostało jeszcze 10 min. Na miejscu już czekał na nich Silva by kontrolować i sędziować ich walkę, bo jak na razie może się wtrącać w nie nieodpowiednie szaman zachowanie, jak np.ostatnie Fausta.
- Ej Faust, później pójdziemy po walce na lody co ?, świętować czyjąś wygraną.
- To świetny pomysł ale nam się nie roztopią przy tym deszczu ?
- przy jakim...- i w tym momencie zaczął padać deszcz choć jeszcze chwilę temu świeciło słońce.- o... już rozumiem zamówiłeś sobie pogodę u matki natury !- powiedział ze śmiechem Asakura. Dzwon wyroczni już pokazywał czas do startu.
- Jesteś gotowy Faust?- powiedział Yoh przyjmując pozycję bojową i wyciągając swój miecz.
- Jak jeszcze nigdy. I po tych słowach walka się zaczęła.
-Amidamaru do miecza!
- Elaizo do kosy!- po przez uderzenie pioruna było słychać tylko przyjmowaną kontrolę ducha. Yoh wykonała podwójne medium i zmniejszył go do rozmiaru miecza, a Faust tylko wprowadził Elaizę do walki by za niego walczyła. I w tym momencie walka się zaczęła. Yoh zaatakował jako pierwszy cięciem aureoli. Elaiza odskoczyła i uderzyła go w plecy, a nie czekaj on zablokował atak mieczem. Yoh podskoczył w górę i uderzy niebiańskim cięciem ale Elaiza zrobiła unik. Ten cios prawie trafił by fausta, przeleciał mu sentralnie koło twarzy.
- Ej Faust nic ci nie jest ? Faust nie odpowiedział tyko zaczął się śmiać najpierw tak jak zazwyczaj lekko i opanowanie, a po chwili bez kontroli i z diabelskim uśmiechem. To musiało jakoś wpłynąć na jego pzychikę. Przywołał do siebie Elajzę.
- Pewnie jeszcze nie wiesz ale, nauczyłem się nowej sztuczki- powiedział głosem taki jak przy ich pierwszym spotkaniu. Podszedł do Elaizy i ... WSZEDŁ W NIĄ!!! połączył się z nią wyli jednością. Yoh był przerażony
- Yoh - powiedział Amindamaru- spokojnie, musimy tylko go pokonać, to nic trudnego
- Eee wiesz łatwo mówić, trudniej zrobić.- przyznał ze strachem . W chwili nie uwagi Faust wykonał gilotynę, i trafił nią rozproszonego Asakurę. Przez to uderzenie stracił kontrolę ducha, a nie chwila już ja odzyskał. Yoh był ciężko ranny , krwawił z prawego ramienia.
- nic ci nie jest
- nie spokojnie, to ... tylko draśnięcie, Co się z tobą dzieje Faust !?!? Ale Faust nie odpowiedział tylko powtórzył gilotynę. Którą powtórnie trafił Yoh. Tym razem nie stracił kontroli duch, a nie, choć nie jednak nie stracił.
- Musimy się wsiąść w garść. Podniósł się i powiększył swój miecz do maksimum. Faust przestraszył się ale nim się zorientował już było po walce. Stracił całe forioku i został trafiony. Po walce Faust wrócił do normalności i poszli na obiecane Lody bo Yoh wygrał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz