wtorek, 24 września 2013

 Ostatnia walka

4 Walka. Lenny i Lou.

Lenny szedł sam, a jego walka zaczynała się wtedy kiedy kończyła się walka Yoh i Fausta. Nie mógł uwierzyć że spotka swojego dawnego przyjaciela, i brata jego ukochanej. Wspominał jak to w dzieciństwie się bawili i jak Lili przeżywała to ze zniknoł zagle z domu, tak po prostu beż żadnego listu. Wyparował. Zastanawiał się co mogło się z nim stać.  Czemu uciekł z domu tak nagle, bez ostrzeżenia. Dotarł na miejsce gdzie miała się odbyć walka. Był to mały ciemny kawałek lasu przez który prześwitywały promienie słońca. Rozejrzał się dookoła i zobaczył ze coś się poruszyło w krzakach. Wyjoł miecz i wycelował w krzaki.
- Pokaż się mim kolwiek jesteś, albo posmakujesz mojego ostrza.- powiedział zachęcająco.
- dobra już dobra, wychodzę. Ale po co te nerwy? Usłyszał znajomy głos to był Lou. Stał teraz w ciemnym, zakamarku.Podszedł bliżej by skrawek światła mógł oświecić jego twarz.
- Witaj Len.- powiedział Lou. Len wyglądał jak by zobaczył ducha, jego odwieczny przyjaciel był był... klotem.
- Lou ty ty... jesteś Kotem !!!
- Nie , tak właściwie to pół człowiekiem pół tygrysem powiedział jak  by to było mało istotne. Lou miał ciało człowieka, tyle że maiła uszy kota z dwoma paskami na prawym uchu i trzema na lewym. Miał długie włosy jakoś tak jak Lili tyle że jego grzywka prawie całkowicie zakrywała mu oczy.Jego włosy miały kolor sino brązowy. Oczy miał duże, żółte z zielonymi paskami. Na twarzy miał po trzy czarne paski na obu policzkach. Jego buzia była ozdobiona ostrymi zębami, tylko że cztery były wydłużone i naostrzone, dwa na górze i dwa na dole. Na tważy miał jeszcze zadrapania jedno koło oka, koło nosa i koło ust. Na szyji też miał paski, i na ramionach też.Miał na sobie poszarpaną bluzkę żółto, brązowo, szarą z dziurami, i jednym rękawem dłuższym a drogim krótszym. Na lewym ramieniu miał zawinięty bandaż. Na klatce piersiowej też miał duże zadrapanie. Ręce miał normalne choć miał na nich pazury. Miał też krótkie poszarpane spodnie.Na nogach także miał paski i wesoło machał swoim ogonem także w paski. Leny nie mógł uwierzyć że Lou stał się kotem.
- Co się z tobą w ogóle stało? czemu jesteś w połowie zwierzęciem.- zapytał bez przejęcia w głosie.
- Nagle znikasz i pojawiasz się po 4 latach jako kot?
- Nie zniknąłem, tylko... i nie mógł dokończyć gdyż na miejscu właśnie wylądował Silva. Tak wylądował bo jeden z jego duchów to sokół. Zobaczył tylko Lena i Koto podobne coś.
- A ty - zapytał lekceważąco- jakiego masz ducha stróża? kocie. Lou spojrzał na niego ze złością.
- może po mnie nie widać ale ja sam w sobie jestem duchem stróżem. Silva już widział takie przypadki że człowiek jest jednocześnie swoim duchem stróżem.
- Dobrze więc walczcie. Powiedział i zabrzmiał dzwięk dzwonka wyroczni.
- Bason.... Krzyknoł Len ,a jego przeciwnik nic nie powiedział tylko stał i obserwował.
- Co ty ? nie masz zamiaru zrobić kontroli ducha? Więc jesteś aż taki słaby?
- Musisz się wiele nauczyć Len- mówiąc to zaczoł świecć od forioku. Widocznie maił on w swoim organizmie zasoby energii.
- Ty dalej nie rozumiesz prawda?- zapytał ze wzruszeniem- to ja jestem forioku, mam je w sobie.
Len pomyślał chwilę, ale nie pokazał że się go trochę zląkł.
- To będzie krótka walka.
- Zgadzam się. I obydwoje rzucili się sobie do gardeł. Len zaczął atakiem szybkiego tępa, a Lou robił uniki. Lou wszedł na drzewo. Zeskoczył z niego i machną Lenowi pazurami przed twarzą.  Len chciał powtórzyć atak lecz patrząc na Lou zobaczył Lili i nie umiał go krzywdzić. Był zbytnio do nie podobny. Za to Lou jeszcze parę razy wykonał ten atak trafiając Lena prosto w twarz swoimi ostrzymi jak brzytwa pazurami. W pewnym momencie Len dostał tak mocno ze udeżył się o drzewo i stracił kontrolę ducha.
- Mistrzu Len- powiedział zmartwiony Bason- Nic ci nie jest?
- Nie- odpowiedział- Tylko jak mam skrzywdzić kogoś kot mi tak bardzo ją przypomina przecież ja jej nie krzywdę. A w nim widzę ją ...I wtedy Lena oświeciło. Wykonał atak bez pośredni naparzał Lou swoim mieczem. Lou nic z tego nie rozumiał. Przecie miał więcej forioku od Lena. Koto podobny odskoczył
- Jak... jak to jest możliwe? zapytał z niedowieżeniem.
- Wiesz uświadomiłem sobie ważną żecz, że skrzywdziłeś Lili!!! powiedział i zaatakował ztakiem szybkiego tępa.
- o czym ty mówisz, ja? A jak już to ty ją w dzieciństwie skrzywdziłeś. Tak naprawdę Lou nie lubił zabardzo Lena, uważał ze Lili zasługuje na kogoś lepszego.
- Ty nie rozumiesz, ona bardzo cierpiała po twojej ucieczce, bardzo cierpiała i miała tylko mnie do uporania się z tym. Byłem jej potrzebny bo ty ją zostawiłeś. Lili jest wspaniała i bolało mnie to ze ona cierpiała. Powiedział to i powtórnie zaatakował go. I wtedy Lou zrozumiał ze Lenemu naprawdę zależy na Lili.
- Dobra już dobra- powiedział po chwili.Wygrałeś.
- CO?!?!- zdziwił się Len- jak to przecież to jeszcze nie koniec.
- A właśnie ze koniec, rezygnuję poddaję się, Hej panie sędzio- zwrócił się do Silvy- słyszał pan poddaję się.
- Dorze, zatem wygrywa Leny walkowerem. Powiedział i odleciał.
- Wiesz Len- powiedział po chwili namysłu- szkoda że Lili nie ma, była by dumna. I zaczoł isc w stronę lasu.
-zaczekaj- krzyknął Len- może chcesz ją zobaczyć. Lou odwrócił się.
- Jak? przecież ona...
- chodz zaprowadzę cię powiedział i zaczeliu iśc w stronę Lili...

KONIEC

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz