czwartek, 31 października 2013

Rozdział 19

Rano Lili zeszła na śniadanie, ale byłą jak by nie obecna. Nawet się nie przywitała a zazwyczaj schodzi radosna, a teraz była bardzo zamyślona. Wszyscy byli zdziwieni od momentu kiedy zeszła na dół.  W końcu Anne to zdenerwowało.
-Lili ?- zapytała- Lili...- musiała powtórzyć bo nie zareagowała
-...Tak...?
-O co chodzi? Jesteś taka...zamyślona
-Eh...nie to tylko...
-Więc jednak-zauważyła Dziun-  Lili znam cię dobrze, nad czym tak myślisz?
- No bo...-zawahała się. Nie mogła powiedzieć że był u niej Zero Kaname, przytulił ją i że mu się zwierzyła i poczuła tak jak wtedy kiedy byłą z nim. Przecież Harry i Len najpewniej zabili by go. Może to by było nawet dobrze bo znaleźli by wspólny temat. Ale i tak nie mogła powiedzieć.
-Eee...po...po prostu nie wiem czy....czy będę umiała panować na mocami.
-To ty masz jakieś moce?- zapytał zdziwiony Yoh.
-Eh, tak widzisz zapomniałam wam powiedzieć, ale to chyba nie jest istotne.
-Jest, jest-powiedział Trey- no a teraz jakie masz moce?
-Więc umiem podnosić, zatrzymywać itp. rzeczy siłą woli.
-Czyli masz tylko jedna moc? -zapytał Harry.
-Eee...chyba tak, nie wiem może jeszcze jakieś się pojawią. Ze złością popatrzyła na Harrego.
-Zaraz a gdzie Len?-zapytał Joko. Faktycznie nie było go w kuchni, to aż śmieszne że przez ten czas nikt nie zauważył że nie zszedł na śniadanie.
-Um....eee...ja pójdę do niego.-Powiedziała Lili szybko podnosząc się z krzesła. Joko ,tym razem miał złe podejrzenie że podejrzenia co do Lili, chciał iść za nią na górę
- Ale w sumie po co?-pomyślał i został na dole. Lili bała się że mogła mu coś zrobić ale nie mogła bo przecież nie wypiła za dużo krwi ani nie podała mu jadu ( bo jeszcze nie umie). Zwolniła gdy stanęła przy jego drzwiach. Wyciągnęła rękę by zapukać ale się wahała.
-Czego ty się boisz- zastanowiła się. I bez wahania zapukała lekko.
-Proszę. Lili uchyliła drzwi, w jego pokoju było jasno a on spokojnie siedział na łóżku. Lekko odwrócił głowę zobaczył Lili i z powrotem się odwrócił.
-Len...czy coś się stało? Gdy tylko ją usłyszał wyskoczył przez okno.Lili wyskoczyła za nim i złapał go za rękę. Ale po chwili ją puściła.
-Czy coś się stało?-powtórzyła.
-Nie..., nie wiem.
-Czemu cie to martwi?
-Zapomniałem że czytasz w myślach.-powiedział kładąc rękę na czoło. Ale oderwał ją i popatrzył na nią z uśmiechem.
-Przecież nic ci nie jest, nie wypiłam za dużo krwi ani... Czemu się uśmiechasz?
-Tak po prostu. Ale tu nie o to chodzi.
-Jak to ale...
-Zmyliłem cię myśląc o czymś innym. Przez chwilę nastała cisz, Lili czytała w myślach Lena próbując zrozumieć o co chodzi.
-Co?!, co nie jest prawda!
- Ależ jest-powiedział odwracając się do niej.- Nie zaprzeczaj, niby mnie kochasz tak samo jak Harrego. Ale jego bardziej kochasz, a ja ci tylko jestem za pożywienie.
- Jesteś Idiotą!- krzyknęła a od jej oczu napłynęły łzy- przecież to ty mi dałeś swojej krwi, i tylko raz. Ciebie znam dłużej niż niego i ciebie bardzo kocham.
-Jasne-powiedział odchylając głowę w druga stronę.
- Ty masz jakąś paranoję na tym punkcie!
-Ty to powiedziałaś.
-Dobrze jeśli jesteś tego taki pewien i czujesz się zagrożony Harrym- teraz Lili mówiła przez łzy- To ja usunę się z twojego życia i nie będziesz się już martwił. Powiedziała i wybiegła jak na szybciej z domu. Wszyscy poczuli tylko świst powietrza, a Harry od razu wiedział o co chodzi. Nie zwlekając ani chwili dłużej pobiegł na górę.
-Harry...-powiedział Yoh. I wszyscy ruszyli za nim. Harry wpadł do pokoju Lena.

-Gdzie jest Lili!?- powiedział a jego kły się wydłużyły.
-Nie wiem, pobiegła gdzieś. Harremu zaczerwieniły się oczy i przybił Lena do ściany.
-Jak mogłeś!
-Len-w drzwiach stała Dziun i reszta- Len czemu?
-Nie zatrzymywałem jej. Harry puścił go i sam pobiegł szukać Lili. W między czasie Lili biegła w ciąż przed siebie, a pęd powietrza suszył łzy napływające z jej oczu. W końcu zaczęła zwalniać, zatrzymała się jakieś 60 km od domu na jakiejś wielkiej polanie. Ze złością zaczęła kopać. Uspokoiło ją to trochę. Usiadła i zaczęła płakać, ale wiedziała że musi być twarda i przestałą płakać.
- Nie myślałem że zobaczę cię płaczącą....
- To takie przykre...
-CO?!-zapytała Lili z niedowierzaniem. Te głosy były bardzo znane. To była Irina i Zero Kaname.
-Gdybyś była po złej stronie... nigdy byś czegoś takiego nie przeżyła-westchnęła Irina.
-To przez Lena, prawda Lili- tym razem nie był taki miły.
-Jak mnie znaleźliście?!
-To było proste- zaczęła tłumaczyć Irina- zapach desperacji niósł za tobą wiatr. Źle że przebiegałaś koło naszego domu.
-Czego ode mnie chcecie?! -zapytała.Jej kły wydłużyły się a oczy zaczęły świecić.
-My tylko chcemy porozmawiać!-powiedział Zero Kaname. Oni zrobili to samo z kłami i oczami.
-Chyba że wolisz inny sposób...I dookoła nich pojawiły się płomienie.

CIĄG DALSZY NASTĄPI...

środa, 30 października 2013

Ciąg dalszy...

Właśnie wstawał świt, Lili miała zasłonięte firany w oknach i zastawiła drzwi by nikt nie wszedł. Siedziała teraz skulona pod oknem a głowę miała między kolanami. Lustro miała zasłonięte prześcieradłem. Nie chciała na siebie patrzeć. Ciągle wspominała to jak wbiła kły w jego szyję, miała już dosyć krzywdzenia wszystkich dookoła. Lekko podniosłą głowę. Nienawidziła sama siebie za to co zrobiła Lenowi.
- Brzydzę się tobą-powiedziała do swojego odbicia- jak mogłam mu to zrobić? Jestem potworem, bez dusznym, obrzydliwym potworem.  Harry zapukał do jej drzwi.
-Lili, wcho...-nie dokończył bo nie mógł otworzyć drzwi.
-Nie wchodź tu.
-Czemu? czy coś się stało?
-Nie wchodź, proszę ...zostaw mnie.
-A mogę ci jakoś pomóc?
-...Nie, tylko mnie już zostaw. Harry zgodnie z prośbą  odszedł od jej drzwi. Lili popatrzyła na lustro oczy jej się zaświeciły i zbiła je wzrokiem. Oczy przestały się świecić.
-Czy to jest związane z siłą woli?-zapytała się w myślach.
-No i masz, siedem lat nieszczęścia.
-Ten głos-powiedziała w myślach.
- Ze...Zero...Kaname?-zapytała z niedowierzanie. W między czasie w domu Zika. Irina teraz całkiem zła szukała swojego brata.
- Dziewczyny-powiedziała wchodząc do pokoju Derman i Charuczi- widziałyście może Zero Kaname?
-Nie a co?-zapytała Derman-wpadł ci w oko? Zaśmiała się.
-To jest mój brat idiotko.
-No przecież wiem, nie spinaj się tak. Charuczi od razu zauważyła zmianę jak zaszła w Irinie.
-Irino- zaczęła podejrzliwie- jak twoja znajomość z Subaru?
-O co ci chodzi?-zapytała a jej oczy zaświeciły się na chwilę.
-No bo wiesz on jest taki.... fajny-powiedziała Derman.
-Moje znajomość z nim jest w porządku.
-A czemu tak nagle się zmieniłaś?
-Pod jakim względem?-zapytała i zacisnęła pięść co Charuczi od razu zauważyła.
-No wiesz bucha od ciebie złą energią i jeszcze twój ubiór i twoje włosy... Faktycznie była ubrana i uczesana nie codziennie. Miała na sobie czarną sukienkę a pod nią szare getry. Jej włosy były rozpuszczone i roztargane.
-Każdy może się zmienić.
-Ale tak szybko? I w tym momencie świece zaczęły buchać wielkim płomieniami który dotarł aż do sufitu a potem zgasły. Było zupełnie ciemno ale oczy wampirze oczy Iriny świeciły.
-Chyba ktoś tu się złościł-powiedział Derman drwiącym głosem. Irina wyszła z nich pokoju. Wróciła do siebie i usiadła na łóżku. Popatrzyła na swoje ręce.
-Jak ja to zrobiłam? To moja moc? Zacisnęła pięść, prawie by zapomniała ze szukała Zero Kaname. Położyła się na łóżku i myślała gdzie on może być. Chwilę później u naszych ,, leśnych przyjaciół".
-No a kto inny.
 Lili wstała i odsłoniła firanki. Faktycznie za oknem stał Zero Kaname. Ale wyglądał inaczej miał krótkie włosy, uczy miał przebite ale inaczej niż wszyscy, i był jakiś poważny. Znaczy zawsze był ale tym razem bardziej niż zwykle.
-To nie ma sensu, przecież ty jesteś zły.
- I to oznacza że nie mogę cię odwiedzać? Lili wzruszyła ramionami.
-Otworzysz mi czy mam tak stać na tej gałęzi. Lili otworzyła okno. Zero Kaname wskoczył do środka.
-Jak się czujesz?-zapytał troskliwie- sądząc po stanie twojego ciemnego pokoju wnioskuję ze nie najlepiej.
Lili spuściła głowę. Zero Kaname przytulił ją. I pogłaskał po głowie. Ale po chwili odepchnął lekko.
-Co się stało?
-...Wypiłam krew...
-I co w tym złego?
-Krew ...Lena. Zero Kaname wyglądał na zdziwionego.
-Ale... dobrowolnie ci ją oddał, czy...
-Sam zaproponował.
-Byłaś głodna? Lili znowu spuściła głowę. On tylko westchnął.
-Wiesz dobrze że między wami jest jakaś więź której nie da się wyjaśnić. Zauważył że cierpisz.
-Nie prosiłam go.
-Nie musiałaś.-powiedział i podszedł do okna.- To będzie ładny dzień. Nie marnuj go na siedzenie w ciemnościach.
-Nie jesteś taki zły jak na złego.
-Wiesz pozory czasem mylą-powiedział i wyskoczył przez okno. Lili zastanawiała się czy Zero Kaname na pewno jest zły, a może jest w nim jeszcze trochę dobra.


KONIEC.

wtorek, 29 października 2013

Ciąg dalszy...

Harry siedział całą noc u Lili, rozmawiali i co chwila jedno musiało uciszać drugie by nikogo przypadkiem nie obudzić. A jak mówią ściany mają uszy. Akurat pech chciał że Lili zaśmiała się pół tonu głośniej i obudziła tym Lena.  Pośpiesznie wstał z łóżka i po cichu poszedł pod jej drzwi. Słyszał tylko rozmowę Harrego i Lili , przez co zaczął się robić zazdrosny. Jak słyszał ich wspólne śmiech i przypominał sobie jak on z nią kiedyś tak się śmiał. Zaciskał mocno swoją pięść aż mu krew leciała. Powoli kapała na podłogę. Harry wyczuł jego krew.
-Harry?-zapytała zaniepokojona widząc jego poważną minę- Czy wszystko w porządku? Harry ocknął się.
-Eee...Tak, czemu miało by nie być?
- No nie wiem, zrobiłeś taką dziwną minę.
-Nie martw się-powiedział głaskając ręką jej twarz- wszystko jest w porządku. Lili chwyciła jego dłoń na jej policzku. Rzadko kiedy się tak czuła, taka kochana.
-Powiedz mi Lili- powiedział wracając do swojej poprzedniej pozycji-jak ci się podobają wampirze moce?
-No wiesz.... wtedy w lesie, to była improwizacja. Nie wiedziałam że mam taką moc. Wiedziałam tylko że umiem czytać w myślach tych...których...kocham. Powiedziała a jej oczy rozszerzyły się ze zdziwienia.. Powoli odwróciła głowę w stronę drzwi. Słyszała myśli Lena. Popatrzyła na Harrego. On dobrze wiedział o co chodzi. Ale pomachał głową na boki żeby nic nie robiła.
- A....powiedź- zaczęła przerywając ciszę- Jakie ty masz moce?
-Ja? No cóż-powiedział Harry patrząc w sufit- Ja umiem rozpoznać człowieka po zapachu i iść za jego śladem.
-Trochę tak jak pies?-zaśmiała się. Len stojący za drzwiami też lekko się zaśmiał. Lili dobrze wiedziała co śmieszy ją i Lena.
- Może ale też umiem czyścić pamięć ale tez usypiać.Tak to można nazwać. Harry stał z łóżka.
-Dobra wracam do siebie. Powinnaś odpocząć. Lili pokiwała głową. Harry podszedł do drzwi, otworzył je. Ale nie poszedł dalej stanął w drzwiach.
-I zapomniał bym, musisz pić ludzką krew.
-Co!?
-Ale nie często, raz na jakiś czas.Lili schowała głowę nie chciał o tym myśleć.Harry to zrozumiał. Przekroczył próg drzwi.  Miał nadzieję że będzie tam Len ale jego nie było. Wzruszył ramionami i poszedł. Lili była zdziwiona ale po chwili ktoś zapukał do jej drzwi.
-Proszę.-Powiedziała szeptem. Do pokoju wszedł Len. Ona wcale nie była zaskoczona.
- Nie przeszkadzam ci przypadkiem?
- A co ty taki oziębły.
- Zawsze taki byłem. Lili westchnęła bo to byłą prawda. Len zauważył zasmuconą i opuszczoną twarz Lili.
-Ale... ja nie to chciałem, znaczy...,
-Nie tłumacz się.-powiedziała podnosząc na niego swój czerwony wzrok- Wiem że słyszałeś moją rozmowę z Harrym.
-Skąd niby?
- Proszę cię, oboje z Harrym wyczuliśmy twoją krew-powiedział patrząc na jego zakrwawioną rękę.- I jeszcze ...umiem czytać w...
- W myślach tych których kochasz.-dokończy za nią.- Tak wiem. Ale...-powiedział siadając koło niej na łóżku- Niby dalej mnie kochasz, ale ja tego nie czuję. Harremu okazujesz to a mnie... Lili wzięła jego rękę.
Przybliżyła ją do swojej twarzy, polizała jego ranę. Len odruchowo zabrał rękę.
-Co ty wyprawiasz?!
- Nic, po prostu...
- Nie mów nic, wiem ze jesteś głodna.
-Z kont niby?
-  Wyczuwam twoje cierpienie. Przybliżył się do niej i nachylił kark.
- Leny, co ty...?
- Nic nie mów, tylko pij. Lili odchyliła głowę bo nie zgadzała się na to, ale jej głód był za silny by się opierała bez końca. Nie wytrzymała i wbiła swoje ostre kły w jego szyję. Przez jakiś czas nie mogła się oderwać ale opamiętała się i przestałą. Otarła swoje usta z jego krwi.
- Dziękuję.-wyszeptała i pocałowała go.


CIĄG DALSZY NASTĄPI...

poniedziałek, 28 października 2013

Rozdział 18

Irina całą noc myślała o tym co się wczoraj stało, co chwila miała jakieś dziwne wizje zła i chaosu oraz bule wszystkich mieści i skręcało ją na wszystkie boki. Co chwila też trudno było jej oddychać. Subaru dobrze wiedział co robi i bał się tego co się może stać. Chyba można powiedzieć ze zależy mu na niej. Bał się tego że straci ją, a dopiero zaczął ją lubić. Miał szczerą nadzieję że jednak nie zginie ale obawiał się ze on może stawać się dobry i że jej uczucia mogą się zmienić. To uczucie nie dawało mu spać, wyszedł z pokoju i zaczął się przechadzać po domu przy okazji podszedł do drzwi Iriny, słyszał że się męczy. Miał poczucie winy ale starał się o tym nie myśleć. Poszedł do salonu podszedł do fortepianu i usiadł. Nie wiedział czy ma zagrać i ryzykować obudzenie wszystkich, czy nie grać... Położył swoje delikatne palce na białych gładkich klawiszach. One wydały delikatny dźwięk. Ale po chwili lekkiego i cichego grania zasnął opierając się o klawisze. Irina przestałą się ruszać chyba nawet przestałą oddychać, leżała teraz całkiem białą i nieruchoma jej oczy były szeroko otwarte ale ich kolor nie zmieniał się. Po chwili gwałtownie usiadła i wzięła głęboki wdech. Usiadła na łóżku czuła się inaczej jej kły wydłużyły się. Miała wielką ochotę na krew popatrzyła na swoją bransoletkę i zerwała ją na ziemię. Uniosła ja w powietrze wzrokiem, i zaczęła ją palić. Bez żadnych emocji. Wyostrzył jej się też słuch, usłyszała delikatny dźwięk klawiszy i szybko poszła do salonu. Zobaczyła tam Subaru który zasnął. Jej oczy zaświeciły się a jej wyraz twarzy był obojętny. Zbliżyła się do niego, odgarnęła jego włosy od szyi, już miała go ugryźć ale przypomniała sobie pocałunek i swoje uczucie do niego. Odchyliła się i stanęła przed nim.
- Moje uczucie do ciebie jest równie silne jak wcześnie. Ale nie spodziewaj się za wiele z mojej strony, mogę je inaczej je okazywać ale to nic nie znaczy. I wróciła do swojego pokoju. Subaru nie spał słyszał wszystko, obudził się kiedy tylko poczuł jej oddech na karku. Był zadowolony z tego co usłyszał i wiedział ze nie ma się czego obawiać oprócz zazdrości Zika, gdy się dowie że Irina kocha jego a nie Zika.
W tym czasie Harry też nie mógł zasnąć, myślał o tym co mu powiedziała Lili. Że jej miłość jest podzielona na niego i Lena. Zastanawiał się czy wygrała by jego czy nie. Bardzo kochał Lili i chciał z nią być i dawać jej uczucie bezpieczeństwa i szczęścia.Ale jeśli ona na to nie pozwoli to nie będzie miał jak. Ma obawy że coś jej się stanie a on nie będzie mógł nic na to poradzić. Po chwili myślenia o niej w końcu zasnął.  Miał straszny sen że Zero Kaname, Zik i Irina znęcają się na Lili a on musi na to patrzeć i nie może nic zrobić, bardzo cierpiał w tym śnie. Obudził się kiedy we śnie Lili umierał. Ze strachem szybko poszedł do pokoju Lili. W padł do jej pokoju, ona tylko spokojnie spała. Obudziła się i przeciągnęła.
- Harry?-zapytała ze zmęczeniem- czy coś się stało? On podszedł do nie usiadł na łóżku i bez słowa przytulił ją. Lili objęła go.
- Już dobrze, to był tylko sen.
- Skąd wiesz o czym śniłem?
- To jedna z moich mocy, czytam w myślach tym których kocham. Ze spokojem odsunął się od nie. Zapowiadało się na to że będą ze sobą całą noc.


CIĄG DALSZY NASTĄPI....

niedziela, 27 października 2013

Ciąg dalszy...

-Zacznę od początku. Byliśmy z Lenem wtedy dziećmi, mogliśmy mieć 9-10 lat. Trzy razy w tygodniu czekałam na niego na dużej  polanie która rozdzielała dom mój i Lena. Pewnego dnia przyszedł trochę później niż zwykle. Uprzedził mnie o ty na poprzednim spotkaniu, mówił ze ma coś dostać od wuja chyba jakąś nową broń którą będzie walczyć z Basonem. Czekałam na niego ale byłam odwrócona tyłem.i to był błąd. W domu len trenował już batem, ale nie ognistym. Chciał się popisać i trafić w kwiatka rosnącego koło mnie. Ale źle wziął zamach i... trafił w moje ramię. -Wszyscy zamarli gdy to usłyszeli ,Harry wstał i nie zauważalnie poszedł w stronę lasu.- Oczywiście nie zrobił tego celowo. Ale bat owinął mi się o ramię i zaczął płonąć. Len od razu zareagował. W końcu gdy bat puścił on upadł na kolana i zaczął przepraszać. Byłam zapłakana ale wybaczyłam mu, zdarłam kawałek mojej jedwabnej sukienki (za co moja matka nie była zadowolona...) i owinęłam ranę. Gdy tylko się uspokoił poszliśmy nad rzekę i wrzuciliśmy bat do rzeki, a Len obiecał że nigdy już nie będzie posługiwać się batem. Od tamtej pory coś się we mnie zmieniło, nie wiem dokładnie co ale przestałam się przejmować moimi długimi i pięknymi włosa oraz jedwabnymi sukniami. Parę dni po tym jak mój ojciec zobaczył tą bliznę, po raz pierwszy zabronił mi się kontaktować z Lenem. Byłam zła, sama sobie ucięłam włosy, przerobiłam niektóre ubrania mojego brata( którego już nie było), spakowałam się i uciekłam. Tak po prostu...podobnie jak mój brat.
- A nie jesteś ciekawa co z twoimi rodzicami?- zapytał Morty. Lili popatrzyła na powoli widoczne gwiazdy.
- Nie, jak na razie nie. Lili wstała rozciągnęła się.
- Pójdę poszukać Lena.- powiedziała uśmiechając się- zaraz, zaraz a gdzie jest Harry? Wszyscy popatrzyli na jego miejsce faktycznie go nie było. Widocznie wszyscy byli tak pochłonięci opowieścią Lili że nawet nie zauważyli jak Harry poszedł.
- Siadaj Lili- powiedziała Anna- pewnie poszedł szukać Lena.
- Pewnie masz rację...- powiedziała Lili siadając i popijając herbatą.- ŻE CO!!!!- krzyknęła plując herbatą.
- Ale o co chodzi?- zapytał Yoh wycierając herbatę z twarzy.
- O nic tylko...- powiedziała wstając i biec w stronę lasu.
-,, Mama nadzieję że zdążę"-myślała Lili- ,,matko jaka ja byłam głupia, po co mówiłam tą historię." W pewnym momencie było słychać strzał, Lili przystanęła i zaczęła biec szybciej. Chwilę przed strzałem Harry znalazł Lena.
- Len- zawołał wcale nie przyjaznym głosem. Len stanął odwrócił się z nie chęcią. Za bardzo nie przepadał za nim.
- Czego chcesz, nie widzisz że wybrałem się na spacer- zapytał such Len. Harry wyciągnął pistolet. Len wyciągnął swój miecz.
- O co ci chodzi?- zapytał zdziwiony Len.
-Skrzywdziłeś Lili. Len stał i wiedział teraz o co mu chodzi. Zauważył że Haremu też zależy na niej więc pomyślał by go trochę podrażnić.
- Już rozumiem, ty ją kochasz.- powiedział z uśmiechem.
-Zamknij się!-krzynął ze złością- Skrzywdziłeś ją dwukrotnie, nie wiem jak w ogóle możesz z nią normalnie rozmawiać.
-Tylko się tak nie denerwuj to ci to wytłumaczę.
- Jak byś umiał.
- Oczywiście że tak. Bo ona mnie kocha.
- Kłamiesz. Nikt by cię nie kochał.
- A jak to zniesiesz że była ze mną po tym incydencie. Te słowa zaczęły prowokować Harrego.
- Przez jaki okres czasu? A tak przez 2 lata. Harry nie wytrzymał i strzelił. W tedy Lili usłyszała strzał. Len na szczęście schylił się i nie trafił.
-ŁAŁ!- Powiedział patrząc za siebie- ktoś tu ma problemy ze złością.
- Możesz się zamknąć!
- Posłuchaj mnie Harry myślisz że dobrze się czuję z tym co jej zrobiłem? Myślisz że czemu w tedy zniknąłem? Bo po nocach śni mi się ten jej krzyk, i tak jej krew ściekająca po moich rękach jak opatrzyłem jej rany. To dlatego zniknąłem, bo nie mogłem tego zrozumieć jak ona może mnie dalej kochać. Myślałem że usuwając się z jej życia zrobię coś dobrego, ale to tylko jej zaszkodziło. Harry zaczął mu współczuć, ale po chwili przestał i  wycelował drugi raz.
- Nie obawiaj się- powiedział ze złością w głosie- jak tak ci z tym źle to skrócę twoje cierpienie. I w tej chwili wpadła Lili.
- NIE!- krzyknęła równocześnie ze strzałem i w tedy... kula się zatrzymała. Centralnie przed twarzą Lena. po chwili kula opadła na ziemię. Chłopaki stali jak wryci. Lili podbiegła do Lena i przytuliła go.
- Nic ci nie jest?- zapytała z przejęciem.
- Nie,- odpowiedział uśmiechając się i obejmując ją.
- Czy wyście oszaleli!? - zapytała patrząc na Harrego i Lena - mogliście zrobić sobie krzywdę.
-Ale...jak...ty...- zaniemówił Harry.
- To jedna z mich mocy wampirzych mogę poruszać przedmioty siłą woli.Ale teraz nie o tym, jak mogłeś w niego strzelić?- Lili podeszła do niego a jaj oczy zaczęły błyszczeć ze złości.
-Ja...ja....- Harry nie wiedział co ma powiedzieć.
- Leny, proszę wracaj do domu-poprosiła Lili- muszę pogadać z Harrym. Leny posłusznie zaczął wracać do domu. Lili odeszła parę od Harrego i położyła rękę na głowie.
-Czy ty zdajesz sobie sprawę z tego co mogłeś zrobić?
- Tak wiem ale...
- Harry, ja już nie wiem co mam z tobą zrobić- powiedziała kładąc obie ręce na twarz. Harry podszedł do nie i objął ją. Zaczął głaskać ja po głowie.
- Przepraszam cię, ja nie chciałem. Lili podniosła głowę i patrzyła w jego zielone oczy. Westchnęła z powrotem tuląc głowę do jego klatki.W tym momencie Harry przypomniał sobie że jeszcze będąc z Lili u Zika którejś nocy Lili zasnęła w jego ramionach, do teraz wspominał to jako najlepszą chwilę w jego formie anioła.
- Wiem, ale nie możesz tak robić. Dobrze wiesz że moja miłość jest podzielona na ciebie i Lena ale na razie nie chcę być z żadnym z was. Powiedziała całując do. W między czasie Zik wezwał do siebie Subaru. Zdziwiony różowo włosy wszedł do Zika.
-Czy coś się stało mistrzu?- zapytał klękając. Zik  jak zwykle siedział na balkonie patrząc na gwizdy.
-Tak, mam do ciebie sprawę. Widzisz dlatego ze to ty zmieniłeś Irinę w wampira on powinna być ci posłuszna czyż nie prawda? Subaru pokiwał głową.
- Tak też myślałem. Ostatnio spędzasz z nią dużo czasu, może zauważyłeś że zachowuje się inaczej.
-Pod jakim względem?
-Bo widzisz ona doszła do nas dobrowolnie, i jest w niej jeszcze dobro. Chciałbym byś zniszczył w niej wszelkie dobro. Subaru posłusznie kiwnął głową.
- Ale jak to mam zrobić?
- Nie wnikam w szczegóły tylko to zrób. Chłopak wyszedł i zmierzał w kierunku pokoju Iriny, nie ważne jak miał zniszczeć w niej wszelkie dobro. Zapukał do pokoju miał plan co do Iriny.
- Wejdź.
- Witaj Irino.-powiedział ale za nie mówił bo był zdziwiony jej wyglądem.
-Przecież się dzisiaj widzieliśmy, i zrobiłeś mi dziurę w ścinie. Pokazała palcem na ścianę.
-Faktycznie ale ja nie w tej sprawie, a tak w ogóle gdzie się tak stroisz?
- Idę na miasto.
- Aha - powiedział siadając na krześle i zamyślił się ale po chwili ogarnął co Irina powiedział i popatrzył na nią ze zdziwieniem. Irina odwróciła się z powrotem do lustra.
- Na miasto?-zapytał.
-Tak. Chcę uwieść jakiegoś chłopaka i wypić jego krew.Dlatego się tak stroję. Subaru wstał.
- To zbyt nie bezpieczne, tak sama nie możesz.
-To idź ze mną.Będzie fajnie sam też coś zjesz.Irina nie zważając na niego podeszłą do okna. Subaru podszedł do nie. Chwycił ja za ramiona i odwrócił.
- Czy coś się stało?- zapytała ze strachem i zdziwieniem.
-Za dużo gadasz. Powiedział i ją pocałował. Irina nie mogła w to uwierzyć i stała ze zdziwieniem a gwiazdy robiły nastrój. Irina czuła że coś się dzieje ale myślała że tak ma być, ale nie wiedziała że Subaru jest przeklęty i tego kogo pocałuje staje się zły i jest mu posłuszny albo umiera...


KONIEC.

piątek, 25 października 2013

Ciąg dalszy...

Irina stała teraz sama w pustym pokoju, myślała co teraz może robić Yoh, Anna Lili czy Trey. Ręką chwyciła nadgarstek na którym za zwyczaj była bransoletka. Spojrzała że jej nie ma. Zaczęła się rozglądać i znalazła ją przy oknie. Bransoletko była lekko poplamiona jej krwią. Irina podeszłą do niej i wzięła ją do ręki.
- Czy wszystko wokół mnie musi mieć krew.- powiedziała ze śmiechem.  Założyła ją z powrotem na rękę. Podeszła do drzwi i wyszła z pokoju. Poszła do pokoju swojego brata. Zapukała i weszła.
- Irina! Witaj jak się czujesz?- zapytał z troską.
- Teraz to cię interesuje mój stan zdrowia?!
- O co ci chodzi?
- Nie udawaj że nie wiesz. Jak Subaru wypił większą część mojej krwi stałeś obojętnie i było ci wszystko jedno co się ze mną stanie.- powiedziała z wyrzutem.
- Nieee... Powiedziałem że był bym wdzięczny gdyby cię zmienił. Irino proszę cię gdyby nie ja jóż byś nie żyła.
- Ha!- zaśmiała się - jakim cudem niby?!
- Ten idiota Subaru nigdy by nie pomyślał by cię zmienić.
- Nie mów tak! Nastała głucha cisz. Zero Kaname popatrzył na nią ze zdziwieniem. A w między czasie w domu naszych ,, leśnych przyjaciół". Trey dalej nie mógł się pogodzić z tym że Irina odeszła i nie powiedział jej co naprawdę do nie czuje. Wszyscy czuli smutek po odejściu Iriny i po odwołaniu turnieju. Nagle Lili wstała i powiedziała.
- Nie możemy tak siedzieć i nic nie robić. Chodźcie- powiedziała i wyszła na zewnątrz. Wszyscy domownicy wyszli za nią.
- Zrobimy sobie ognisko- powiedziała z uśmiechem. Wszyscy popatrzyli na nią z powagą.
- Naprawdę?- zapytała Anna.
- A jak ma to nam niby pomóc? - zapytał Joko. Lili popatrzyła na nich i spuściła głowę.
- Ej nie bądźcie tacy sztywni-powiedział z uśmiechem Yoh- Myślę że to dobry pomysł. Lili ze szczęścia że ktoś popiera jej pomysł zaświeciły się jej czerwone oczy. Wszyscy w końcu dali się przebłagać, usiedli na pieńkach z drewna i rozmawiali i śmiali się do wieczora piekąc przy tym kiełbaski i pianki. Tylko Anna oczywiści prawie w ogóle się nie śmiała. Ale wróćmy do Iriny i Zero Kaname, do leśnych kumpli wrócimy później. Zero Kaname myślał że się przesłyszał.
- Irino,- powiedział stojąc w osłupieniu- czy ty go właśnie bronisz?
- Tak.-powiedziała z przekonaniem. On z lekkiego osłupienia zaczął się śmiać w niebo głosy.
- Ty..ty naprawdę jesteś głupia- powiedział nie przestając się śmiać. Oparł się o ścianę, zsunął się po niej i zaczął uderzać ręką o ścianę ze śmiechu. Popatrzył na poważną minę Iriny i zaczął się uspokajać. Po chwili uspokoił się, usiadł na ziemi i oparł się plecami o ścianę.
- Dobra, już się uspokoiłem.
- Dlaczego mówisz ze jestem głupia?- zapytała opierając się o krzesło.
- Bo ty myślisz że on jest coś wart. On prawie cię zabił i zrobił z ciebie to coś.
- Mów jak chcesz ja się sobie podobam.
- Ale tu nie o to chodzi- powiedział z przejęciem- chodzi o to ze jego jad nie do końca się przyjął w twoje ciało i jesteś pół wampirem pół człowiekiem. Irina spuściła głowę.
- Tak wiem, mówił mi to. Ale to dlatego ze miałam za mało krwi w organizmie. Zero Kaname położył rękę na czole.
- Dobra, jak chcesz. Ale idź już.
- Gdzie?
- Na dwór- upoluj sobie jakiegoś ptaka czy coś. Irina posłusznie wyszła z pokoju. Wróciła do siebie. usiadła na łóżku, miała przeczucie że Zero Kaname nie powiedział jej wszystkiego. Nagle w jej pokoju pojawił się Subaru. Odwróciła się, nie była za bardzo zdziwiona jego widokiem.
- Czemu jeszcze mnie nie znienawidziłaś? Irina popatrzyła na niego ze zdziwieniem.
- Czemu tam mówisz?
- Bo zrobiłem z ciebie... to. Nie dokończa cię zmieniłem i jeszcze mogłem cię zabić.
- To nic nie znaczy. Subaru uderzył pięścią w ścianę ze złości.
- JAK MOŻESZ TAK MÓWIĆ!!! Ona tylko wzruszyła ramionami. Subaru odwrócił się do wyjścia .
- Przepraszam za dziurę w ścianie. Powracamy do naszych ,, leśnych przyjaciół".
Siedzieli przy ognisku gdy nagle Morty zapytał:
- Eh... Lili...
- Tak- zapytała z radością.
- Bo ty się zmieniałaś po przemianie ...tak?
- No tak, a o co chodzi?
- Bo twoja blizna... co się z nią stało. Lili dotknęła się w ramię.
- Po prostu zniknęła.
- A właśnie...- przypomniał sobie Yoh- jak powstałą ta blizna? Len wstał i poszedł do lasu.
- To było dawno temu i ... dobrze zacznę od początku...

CIĄG DALSZY NASTĄPI...

czwartek, 24 października 2013

Rozdział 17

Następnego dnia Irina obudziła się w południe, chodź dalej była zmęczona. Przeciągnęła się i spojrzała na zegarek.
-Co? Dopiero jest 15?- Popatrzyła na swoje odbicie w lustrze.- Czyli spałam tylko 9 godzin. Hmm...- Zastanowiła się.
- Tylko?-zapytał Zik siedzący na oknie- to nie jest za dużo jak na wampira?
- Jak...jak ty tu wszedłeś?
- Byłem za oknem.- powiedział uśmiechając się- tylko usłyszałem twój głos i wskoczyłem do środka.
- Muszę cię zawieść.
- Tak? A to dlaczego?
- Bo właśnie idę odwiedzić Zero Kaname.  Zik zeskoczył z okna i pojawił się za nią.
- A nie chciałaś powiedzieć do Subaru?
- Nie- powiedziała sucho. Zik nie zatrzymywał jej tylko dodał.
- To dobrze bo go nie ma. Irina odwróciła się gwałtownie.
- Jak to nie ma? to gdzie jest?
- Zapewne w lepszym miejscu. Irina rzuciła się na niego i uderzyła go o ścianę. Zik nic nie powiedział.
- Gadaj co z nim zrobiłeś?!- powiedziała a jej oczy zaświeciły się z gniewu. Zik się zaśmiał, chwycił Irinę za rękę i zrobił jej dźwignię na szyję tak że ona ledwie oddychała.
- Wiedziałem że ci na nim zależy- powiedział i puścił ją. Irina upadła na ziemię. Z gniewem popatrzyła na Zika który groził jej ogniem. Szaro włosa wystraszyła się. Zik zobaczył strach w jej oczach i zaczął się śmiać.
- Dlaczego się mnie tak boisz?!- mówił przez śmiech- Nie wiesz jak żałośnie teraz wyglądasz.- Podszedł do niej i pochylił się nad nią.- Widzę że zniknęła ci blizna. Może chciała byś nową?! Irina odsunęła się od niego.
- Nie ...- wyszeptała- tylko nie to...
- Oj Irino, troszkę przesadzasz. A przecież z tą blizną tak ci do twarzy. I znowu zaczął się śmiać.
- Zik- powiedział stojący w drzwiach Subaru- Nie uważasz że trochę przesadzasz?
- Nie, ani trochę. Subaru popatrzył się na niego specyficznie i Zik przestał się śmiać.
- A oj już dobrze.- Powiedział wychodząc.- Ale musimy to dokończyć. Subaru podszedł do Iriny która siedziała na ziemi. Podniosłą się i przytuliła do niego, a on nie zareagował na to.
- Nie powinnaś go denerwować- powiedział po chwili- dobrze wiesz co może zrobić myśląc że to zabawa.
- Dla niego cały świat to jedna wielka zabawka- powiedział odsuwając się od niego...

CIĄG DALSZY NASTĄPI...

wtorek, 22 października 2013

Ciąg dalszy...

W między czasie kiedy to Subaru szedł na rozmowę z Zikiem, w domu naszych ,, leśnych przyjaciół" niektóre osoby miały bardzo duży problem z zaśnięciem. Lili szczególnie a że jest taka mądra poszła na spacer się przewietrzyć a towarzyszył jej Flippy. Szli oboje przez ciemny las ale Lili była teraz wampirem i nie bała się byle czego. Nie zauważyła jednak ze ktoś za nią idzie. Tym kimś był Len. Harry dobrze wiedział ze ona idzie do lasu a on za nią, miał plan ale nie chciał go na razie realizować. Spokojnie odszedł więc od okna. Lili szła prowadząc konwersację z Flippym.
- Gadam z tobą jak dziewczyna z dziewczyną- narzekał- tylko o chłopakach.
- Oj no wiem, ale nie mam z kim o tym pogadać.
- A Dziun, Anna.
- Dobra jeśli nie chcesz ze mną gadać to możesz zniknąć.

- No przepraszam, już nie bądź taka zła. O co chodzi?
- Bo kocham Harrego ale...- nie dokończyła stając w miejscu.
- Dalej kochasz Lena?
- Właśnie. Te słowa uświadomiły Lenemu że mimo innego wyglądu i nowej znajomości to w ciąż Lili. Starał się podejść jak najbliżej żeby dobrze ich słyszeć.
- To bądź z Lenem, co za problem?
- Bo i tak będę kochać Harrego. A w ogóle to jak będę z Lenem to skrzywdzę Harrego, a będąc z Harrym skrzywdzę....- Lili uświadomiła sobie coś ważnego. Flippy patrzył przez chwilę ze zdziwieniem i pomachał jej ręką przed twarzą.
- Lili? Lili co się stało?
- Ja...ja uświadomiłam sobie coś ważnego. Że Len nigdy mi nie powiedział ze mnie kocha.
- CO?!?!- zapytał zdziwiony- byliście razem przez 3-4 lata i nigdy ci tego nie powiedział?!
- No - przytaknęła Lili. Flippiemu zrobiło się słabo.
- Wiesz co, ja to muszę przemyśleć- powiedział i zniknął. Lili podeszłą do najbliższego dużego kamienia i usiadła na nim. Koło kamienia płynął sobie strumień wody. Przeglądała się w nim kiedy to zobaczyła w nim Lena. Gwałtownie się odwróciła.
- Co ty tu robisz?- zapytała wstając- Śledziłeś mnie?
- To nie istotne -powiedział sucho.
- Jest istotne, bo ja tu rozmawiam z Flippym o ważnych że cza...- nie dokończyła bo Len zaczął ją całować. Lili nie opierała się. Następnie patzryłą na niego z zakłopotaniem.
- To że wciąż mnie kochasz, sprawia że nie stracę nadziej- powiedział i zaczął wracać do domu. Lili stała jak zamurowana. Nie wiedziała co powiedzieć i co zrobić. A w tym czasie Subaru już był u Zika. Stał na wprost balkonu na którym Zik lubiła siedzieć. Nie klękając podszedł bliżej.
- Mistrzu Zika, czy coś się stało?
- O Subaru witaj.- powiedział nie odwracając się. Irina akurat zdążyła na rozpoczęcie ich rozmowy stałą przed drzwiami ale była nie widoczna.
- Powiedz mi Subaru- zaczął łagodnie- jak ci się tu mieszka?
- Dobrze, jest okej.
- Dobrze powiadasz. A zapoznałeś się bliżej z innymi domownikami Charuczi, Derman...Iriną? Subaru już wiedział o co mu chodzi ale nie pokazywał uczuć.
- Tak, trochę tak.
- Tylko trochę? A możesz mi powiedzieć co się stało z Iriną?
- Co miało się stać?
- Nie udawaj głupca!- powiedział ze złością- Wiem ze to ty ją zmieniłeś, ale naj pierw wypiłeś prawie całą jej krew!!! Subaru odsunął się trochę.
- Ja...
- Jak śmiesz się odzywać!!!- ponownie krzyknął sprawiając wichurę w pokoju.- Jak śmiałeś ją tknąć?
- Ja nie wiedziałem....
- MILCZEĆ!!!
Oczy Zika zrobiły się pełne nienawiści, a w ręku pojawił mu się płomień, co wystraszyło Irinę.
Subaru już nic nie powiedział. Zika patrzył na niego z pogardą i złością.
Podszedł do niego chwycił za koszulę i uderzył w twarz. Subaru upadł na ziemię przy okazji zauważając Irinę. Ale nic nie powiedział. Wstał i otrzepał się.
- Wybacz mi moje zachowanie- przeprosił tym razem się kłaniając.
- Nie to ty mi wybacz- powiedział Zik z uśmiechem- trochę przesadziłem, bo widzisz Irina jest dla mnie bardzo ważna i na jej temat trochę mnie ponosi. Ale pamiętaj, jeszcze raz zrobisz jej coś podobnego, albo że będzie cierpiała... to już po tobie- Powiedział uśmiechając się i podchodząc do balkonu.
- Możesz już iść, a po drodze możesz iść do Iriny i przeprosić ją za to co jej zrobiłeś. Subaru wstał i poszedł do drzwi. Iriny już tam nie było. Podejrzewał że może być u siebie w pokoju. Czym prędzej poszedł tam i zastał ją leżącą na łóżku. Irina podniosła głowę i usiadła.
- Ja chciałem przeprosić.
- Nie musisz, nie masz za co.
- Mam, zrobiłem z ciebie potwora którym sam jestem. Irina podeszła do niego chwytając go za ramię.
Patrzył w jej spokojne dwu kolorowe oczy.
- Nic się nie stało tak już najwidoczniej miało być. Subaru cieszył się a jednocześnie nie rozumiał czemu ona nic sobie z tego nie robi. 
- Powiedz- zapytała Irina- jak smakuje moja krew? Subaru zaśmiał się.
- Nie jest zła, ale dobra też nie. Irina uśmiechnęła się.
- Wyjdź- powiedziała wskazując drzwi.
- Co? Czemu?
- Bo chcę już iść spać.
- Aleee... robi się jasno.
- Trudno, będę spałą w dzień. Uśmiechnęli się do siebie i Subaru wyszedł.

KONIEC.

poniedziałek, 21 października 2013

Rozdział 16

Następnego dnia Irina przebudziła się dopiero wieczorem. Leżała na łóżku swoim pokoju. Myślała że to był tylko sen. Ale popatrzyłą na podłogę koło oka gdzie była zaschnięta plama jej krwi.
- A więc to nie był sen- wyszeptała dotykając wgłębień na swojej szyi.
- Nareszcie się obudziłaś- powiedział stojący nad nią Zero Kaname mając na sobie dziwną maskę.
- Tak, ale... co się tak właściwie stało?
- Nie pamiętasz? Subaru prawie cię zabił wypijając bardzo dużą ilość twojej krwi, ale było mu cię szkoda więc cię zmienił. Jestem ciekawy jaka będziesz po przemianie.
- Przemianie?- powtórzyła zdziwiona. Zero Kaname wskazał jej palcem lustro by się w nim przejrzała. Była wyższa, podobnie jak Lili po przemianie. Miała zielone oczy, białe włosy z szarymi końcówkami. A jej blizna jak i tatuaże zniknęła. Irina wzięła zamach i uderzyła w ścianę robiąc w niej dziurę. Jej brat stał z otwartą buzią osłupiały jej siłą.
- Gdzie on jest?!
- Subaru? On chyba w .... na przedpokoju idzie do siebie. Irina w mgnieniu okaz zniknęła z pokoju.
Biedny subaru nie spodziewał się co się teraz stanie.Spokojnie szedł korytarzem gdy Irina wpadła na niego jak szalona waląc go plecami o ścianę gdzie zrobiło się duże wgłębienie i ścianie. Subaru ledwie widział na oczy, ale był w stanie zobaczyć wściekłość Iriny.
- Ładnie to tak napadać na kogoś?
- Nie żartuj sobie ze mnie- krzyknęła ponownie uderzając nim o ścianę gdzie zrobiła się większa dziura.
- Jak ty mogłeś!?!?- ponownie krzyknęła- Jak mogłeś mi to zrobić?!
- Po prostu- powiedział obojętnie- nie chciałem żebyś umierała więc cię zmieniłem.
- Ale...- za jąkała się Irina bo nagle coś ją dusiło. Zsunęła się na ziemię, zerwała z szyi korale, a jej oczy zaczęły się świecić. Subaru pochylił się nad nią nie wiedząc co się dzieje. Jedno z jej oczu zrobiło się z powrotem czerwone, a na jej lewej ręce pojawił się długi i duży tatuaż. Sięgał od ramiona do nadgarstka i była to jak by czarna ,, mgła". Przestała się dusić i mogła normalnie oddychać. Patrzyła na Subaru ze strachem w oczach i prośbą by to wyjaśnił.On wstał i zastanowił się chwilę.
- Możliwe- zaczął- że w twoim organizmie było za mało krwi i mój jad nie do końca się przyjął. Irina szybko pomknęła do swojego pokoju. Faktycznie wyglądała nie co inaczej.
- Ale jak...?- zapytała ale Subaru już nie było w pokoju, bo Zik wezwał go na rozmowę...


CIĄG DALSZY NASTĄPI...

niedziela, 20 października 2013

Ciąg dalszy...

Joko całą noc myślał o tym że miał rację co do Iriny, ze była od początku zła, a wszyscy jej tak zaufali. Trudno mu było się z tym pogodzić, tak samo jak Lenemu z tym że wróciła Lili i jej ,,przyjaciel" Harry. Natomiast Lili nie mogła uwierzyć że Irina jest zła. A Yoh nie mógł znieść że Zik jedna żyje. Wszyscy mieli jakiś problem, nawet Trey że stracił Irinę i nawet nie mógł jej wyznać sowich uczuć. Haremu też było ciężko, wiedział ze nie zdobędzie Lili w której się zakochał jak w nikim innym i że Lenemu dalej na niej zależy. A w domu Zika, chyba tylko Irinę coś gryzło. Miała wątpliwości czy dobrze postąpiła, w końcu obiecała mu to ale za jaką cenę. W sumie to dobre jest to że jest tu ze swoim bratem i z ... Subaru. W nocy długo nie mogła spać chodziła po pokoju w tą i z powrotem, przeglądała się w lustrze i patrzyła w gwiazdy siedząc na oknie. Myślała o tym że już nigdy nie będzie mogła normalnie porozmawiać z Yoh, Joko czy Treyem. Myśląc o nim bawiła się swoją bransoletką którą dostała od niego. Ostatnio węzełek w niej się psuję i czasem jej spadała. W pewnym momencie w jwj pokoju zjawił się Subaru.
- Jak tu wszedłeś?- zapytała szeptem.
- Po prostu, przez drzwi.
- A... czemu nie śpisz?
- Tak głośno chodzisz po tym pokoju że spać nie można.
- Ale przecież ja chodzę na palcach.
- Może ale nie zapominaj że mam bardzo wyczulony słuch- mówiąc to zbliżył się do niej. Chwycił ją za rękę, wyciągnął ją wysoko do góry, co zabolało Irinę.
- Co...co ty robisz?!- zapytała ze strachem.
- Jak już tu przyszedłem, to muszę mieć z tego jakiś pożytek. Przy okazji jestem głodny. Powiedział i zatopił kły w jej szyi. Ona nie pisnęła ani słowa tylko lekko wzdryga się co jakiś czas.  Bolało ją to ale nie chciała jakoś specjalnie krzyczeć. W pewnym momencie Voldemort już nie mógł na to patrzeć, stanął za Subaru i wymierzyła na niego czarną różdżką, Subaru przestał pić krew Iriny .Ze smakiem ocierał jej krew z ust. Wypił tyle jej krwi że nie miała siły stać i upadła na ziemię. Subaru patrzył na niego z pogardą.
- I co myślisz że zrobisz?- zapytał.
- Nic w sumie- powiedział z obojętnością- chciałem żebyś tylko ją puścił. Wypiłeś tyle jej krwi ze mogłeś ją zabić już teraz ledwie żyję, może nawet tego nie przeżyć. Subaru przestał być obojętny, ze zmartwieniem popatrzył na na Irinę. Faktycznie była bardzo blada i nie miała praktycznie pulsu, a jej oddech był bardzo zadki i krótki.  Szybko ukląkł nad jej już lekko zimnym ciałem.
- Co ja zrobiłem!
- Powiedz czy to było warte jej krwi?- powiedział Zero Kaname stojący w drzwiach.
- Zero...Kaname- powiedział wstając- ja...
- Nie tłumacz się, tylko zrób co uważasz za słuszne. Jeśli zmienisz ją powinna być ci posłuszna i był bym ci wdzięczny. A jeśli nie to trudno- Powiedział wychodząc i zamykając drzwi. Od razu było widać jak bardzo kocha swoją siostrę. Subaru bez zastanowienia ponownie wbił kły w jej szyję ale tym razem wpuścił jad który mienił ja w wampira. W między czasie Lili również nie mogła zasnąć, stałą przed lustrem i patrzyła jak jej włosy powoli nabierają żółtego odcienia. Nie wiedział co robić więc pomyślała by iść do pokoju Harrego. Tak też zrobiła. Zastała go jak spał na kanapie w sypialni.
Stanęła nad nim bez powodu i patrzyła na spokojną twarz którą lekko oświetlały przesmyki wschodzącego słońca. Ale Harry obudził się.
- Co tu robisz?- zapytał szeptem.
- Nie mogłam zasnąć.
- I dlatego przyszłaś do mnie? Lili pokiwała głową. Harry usiadł i zrobił jej miejsc gdzie mogła usiąść.
- Nie powiedziałeś na wszystkiego- powiedziała siadając koło niego.
- O co ci chodzi?
- Widziałam że chodziło o coś jeszcze, w twojej opowieści. Chodzi ... o twoją przemianę.
- Jesteś bardzo bystra- powiedział uśmiechając się- masz rację.
- A więc?
- Miałem za zadanie ,,nawrócić" wampira i przy okazji miał mnie jeszcze wybawić pocałunek.
- Mój?
- Tak. Dlatego że...cię kocham. Lili patrzyła na niego z podziwem że miał odwagę by jaj to wyznać. Zbliżyła się do niego i zaczęła go całować.


KONIEC.

sobota, 19 października 2013

Rozdział 15

Następnego dnia Harry obudził się w domu. W stał i złapał się za głowę.
- A...moja głowa, co się stał?- zapytał sam siebie. Przypomniał sobie tylko żę zmienił się i chwilę rozmawiał z Lili.- Lili...
- Tak?- zapytała stojąca obok niego waqmpirzyca.
- Lili ty, co się stało?
- Zemdlałeś, więc przyprowadziłam cię tutaj. Najpierw byli zdziwieni że wróciłam, ale potem wszystko im wyjaśniłam tak w skrócie i teraz jesteś tu. Ale w nicy musiałam im wszystko tłumaczyć.
- Ale co na przykład?
- Na przykład to czemu czemu tu jestem, i czemu tak nagle się mieniłam. A teraz chodź.
- Do kont?
- Na duł, musisz wszystkich poznać. Harry zgodnie z prośbą zszedł z Lili na dół gdzie wszyscy już na niego czekali. Nastała głucha cisza bo nikt nie wiedział co powiedzieć.
- Więc- zaczęła Lili- kochani to jest Harry, Harry to jest Trey, Yoh, Len, Joko, Faust i Elaiza, Morty, Lyserg i Anna.
- Witaj Harry- jako pierwszy przywitał go radośnie Lyserg.
- Witajcie -  przywitał się Harry.
- Więc Harry- zaczęła podejrzliwie Anna- Lili mówiła nam że przeszedłeś zmianę wyglądu, i że już nie jesteś aniołem który był wampirem. Jestem ciekawa jak to możliwe. Harry usiadł pomyślał chwilę.
- Więc zacznę od początku. Kiedyś byłem zwykłym człowiekiem i miałem brązowe włosy, no można powiedzieć że brązowe ale napotkałem pewną wampirzycę która mnie zmieniła i mam włosy jakie mam.- powiedział pokazując swoje włosy- Na początku swojego wampiryzmu postanowiłem ją zabić. I tak zrobiłem ale obiecałem sobie że nie będę zabijał, bo nie chcę być seryjnym mordercą. Żywiłem się krwią od dawców krwi bo ludzie w mojej wiosce wiedzieli kim jestem i że chcę żyć z nimi w pokoju. Nawiasem mówiąc moja wioska była bardzo mała może ze 200 mieszkańców. Więc dobadałem się z ludźmi że oni będą mi oddawać krew a ja będę ich bronić przed innymi wampirami. Było dobrze, do puki nie pojawiły się inne wampiry, których nie mogłem złapać ani zobaczyć. Ludzie z wioski podejrzewali mnie i postanowili mnie zabić, ale byłem za szybki i za silny. Uciekłem więc do lasu gdzie zabiły mnie inne wampiry. Po moim odejściu poszedłem na górę i dostałem drugą szansę na życie za to ze byłem jedynym dobrym wampirem. Musiałem tylko nawrócić jednego wampira i dostałbym swoje stare ciało bo w zamian dostałem nowe anielskie ciało. I tak znalazłem Lili, i teraz jestem tutaj. W wszyscy zadawali wiele pytań do Harrego, o jego pochodzenie i poprzednie życie. Między czasie w domu Zika Irina nie mogła się przyzwyczaić do tego ze jest w tym samym pokoju co kiedyś Lili. Stałą przed lustrem i patrzyła na swoje tatuaże. W pewnym momencie pojawił się Voldemort.
- Co się sobie tak przyglądasz?
- A nic, tylko tak myślę że mogę mieć za dużo tych tatuaży.
- Czemu tak myślisz?
- Nie wiem, nie słuchaj mnie - powiedziała z uśmiechem- sama nie wiem co mówię.
- Aaa... ja już wiem o co chodzi.
- Naprawdę ?- zapytała Irina jak by obojętnie- O co?
- Ten wampir jak on miał....
- Zero Kaname? nie to mój brat.
- Nie Sustine, Serwin...
- Subaru!- krzyknęła . I akórat pech chciał ze przechodził obok.
- Właśnie Subaru.
- Ale nadal nie rozumiem o co ci chodzi.
- O nic tylko... I akurat Subaru oparł się o drzwi przez które wpadł do środka i wydał się że podsłuchiwał.
- No wiesz!- powiedziała zaskoczona Irina- Nie ładnie tak podsłuchiwać.
- Mogłem- powiedział wstając z podłogi- temat był o mnie. Voldemort zniknął bo nie chciał brać w tym udziału.
- Więc - powiedział cucho- czegoś chciałaś?
- Nie, nie tylko... a właściwie to mam. To zaciekawiło Subaru i zamknął drzwi przez które chciał wyjść.
- No więc, o co chodzi?
- Bo ja chciała bym się czegoś o tobie dowiedzieć. Subaru westchnął i usiadł na łóżku.
- Czegoś konkretnie?
- No wiesz może gdzie się urodziłeś, od jak dawna jesteś wampirem...
- Urodziłem się w mieście o nazwie Kipiow, było bardzo rozbudowane jak na tamte czasy. Nie zmieniono mnie w wampira ja się nim urodziłem.
- Ale czy to w ogóle możliwe?
- Chcesz bym ci o sobie opowiedział to nie przerywaj. Irina przytaknęła.
- Tak to możliwe w wieku 19 lat zabiłem moją matkę. Irina już chciał coś powiedzieć ale tylko on popatrzył na nią i już nic nie mówiła.
- Chcesz wiedzieć ile teraz mam w sumie lat. Irina przytaknęła.
- W sumie na dzień dzisiejszy ma ok. 119 lat. Irina spuściła głowę. Subaru podniusł się i pokierował do drzwi.
- Ale jak to? to już wszystko? Subaru otworzył drzwi i nie odwracając się powiedział
- Ciesz się że w ogóle ci coś powiedziałem. I zamknął drzwi, ale Irina czuła że on ja lubi...

CIĄG DALSZY NASTĄPI...

piątek, 18 października 2013

Ciąg dalszy...

Teraz Lili myślała ze zwariuje. Jej przyjaciółka która jest dobra stoi za Zikiem, jej były przyszedł, jej obecny chłopak chciał ją uderzyć, a osoba której myślała że może ufać zdradziła ją.
- Zaraz zaraz- powiedziała Lili- ty chciałeś mnie uderzyć, ty mnie zdradziłeś...
- Nie.. co ..jak miałem cię zdradzić?
- Bo myślałam ze mogę ci zaufać. Subaru westchnął tylko bo wiedział ze z tej rozmowy nic nie wyniknie. Irina dopiero teraz spostrzegła Subaru, i chyba można powiedzieć że trochę jej się spodobał.
- Ty- powiedziała patrząc na Lena- co ty tu robisz? Len nic nie mógł powiedzieć bo tak na prawdę to nie był Len tylko Harry. Nic nie mówił tylko popatrzył Lenowym wzrokiem daj spokój.
- A ty Irino, nie pomyślała bym że tu przyjdziesz.
- Wiesz Lili, ja muszę zrobić to co do mnie należy i to co powinnam zrobić od dawna.
- O co ci chodzi?- zapytał Harry w ciele Lena, znaczy on nie przejoł jego ciała tylko... eh..., to skomplikowane.
- Już od ponad roku Irina zwleka by do mnie dołączyć, ale teraz już nie musi. Lili i ,, Len" nie mogli uwierzyć w to co usłyszeli. Lili myślała że wbito jej nóż w plecy.
 -Co...ale,...jak - wyjąkała- myślałam ze się przyjaźnimy.
- Ależ nie jest inaczej Lili- powiedziała Irina złowieszczym głosem.
- Nie prawda, gdyby tak było.... a nie czekaj ja o tym wiedziałam, to w takim razie wszytko ok.
- No widzisz nie całkiem- powiedział Zero Kaname.
- No wiem, rób co masz robić- powiedziała nastawiając policzek. On wziął zamach, już miał uderzać kiedy to ,,Len" zatrzymał jego atak chwytając go za rękę.
- Len co ty robisz?!- krzyknęła Lili. ,,Len" popatrzył na nią a jego oko przebłysnęło niebieskim kolorem. Wtedy zrozumiała że to nie Len tylko Harry.
- Właśnie co ty....aaa...- nie dokończył bo ,, Len" zaczął ściskać mu rękę. Patrzył na niego ze złością i pogardą w oczach. Ściskał jego rękę coraz mocniej i wykręcał ją.
- Harry przestań!!!- zapominając się krzyknęła Lili.
- Harry?- powtórzył Zero Kaname. ,,Len" pościł jego rękę, chwycił rękę Lili i wyskoczyli przez okno. Wszyscy stali ze zdziwieniem, tylko Zika jakoś to nie wzruszyło. Lili i Harry spadali coraz niżej i coraz szybciej. W końcu Lili opamiętał się, odbiła od skały i wylądowali na trawie.
- Co ty sobie myślisz!?- krzyknęła ze złością.
- Chciałem ci pomuc!
- Pomógł byś mi jak byś się nie zjawił.
- O przestań, wcale tak nie myślisz.
- Może ale... wyjdź z ciała Lena bo nieswojo się czuję. Harry zgodznie z prośbą zpowrotem wyglądał normalnie.
- Dziękuję.
- Niema sprawy.
- Czemu wróciłeś? Skoro ja byłam dla ciebie taka nie miła.
- Bo musiałem.
- Nie, nie musiałeś.
- Tak wiem, nie musiałem. Mogłem wybrać każdego innego wampira.I żyć z nim inaczej.
- Ale wróciłeś.
- Tak, bo nie chcę innego wampira- powiedział podchodząc do nie i łapiąc ją za ręce- wolę ciebie.
Teraz ich twarze były blisko i Lili się odważyła i pocałowała go. W tedy on uniósł się do góry i...
Lili nie mogła uwierzyć, jakby stał przed nią obcy wampir. Harry opadł na ziemię, ale stał na nogach. Nie wiem jak określić kolor jego włosów niby różowe, niby czerwone. Oczy miał zielone, na szyj szalik, granatową marynarkę i białą koszulę. Lili patrzyła z niedowierzaniem.
- Ha...Harry?
- Witaj Lili- powiedział uśmiechający się wampir.



koniec.

czwartek, 17 października 2013

ciąg dalszy ...

W między czasie w naszych ,, leśnych przyjaciół" wieczorem Try zauważył że Irina zniknęła.
- Hej, wiecie może gdzie jest Irina?
- Trey nie martw się, zapewne siedzi w swoim pokoju- powiedział ze spokojem Yoh.
- No ale w pokoju jej nie ma.
- Jak to nie ma?- zapytał zdziwiony Morty.
- No po prostu. Zauważyłem że w jej pokoju jest strasznie cicho i że światło jest zapalone.Więc zapukałem ale nie usłyszałem odpowiedzi. Lekko uchyliłem drzwi ale w środku nikogo nie było.
Anna zastanowiła się chwilę. Joko podejrzewał że mogła pójść do Zika ale nie chciał wzbudzać podejrzeń że ona jest zła i że on jej nie ufa.
- Mogła iść się przewietrzyć- zaproponował Joko.
- Możliwe ale też...- nie dokończyła Anna.
- Też co? - zapytał zdziwiony Yoh.
- ...Mogła iść do Lili. Len uderzył ręką o stół i wstał od niego.
- To że teraz Lili jest zła nie znaczy że wszystko ma się kręcić wokół niej.
- Nie denerwuj się Len, przecież to tylko sugestia. Len popatrzył się ze złością i usiadł z powrotem.
- Ale jesteś pewna, bo to by znaczyło że ona wie gdzie jest Zik, a to musiało by znaczyć że się z nim kontaktowała.
- Nie- zaprzeczył Trey- to nie możliwe. Musi być jakieś inne irracjonalne wytłumaczenie.
W tym czasie jak oni próbowali dojść gdzie jest Irina, Subaru siedział u Lili i czekał na wyjaśnienia.
- Więc- zaczął- czemu płaczesz.
- Od kiedy cię to obchodzi- powiedziała sucho Lili przestając płakać.
- Od jakiegoś czasu, więc powiesz mi ...czy nie. Lili zastanowiła się.
- Nie zrozumiesz mnie.
- Postaram się- próbował ją przekonać nie zmieniając oschłego tonu głosu.
- Em... Ok, ktoś bardzo mi bliski właśnie odszedł ode mnie.
- A... czemu?- zapytał podchodząc bliżej.
- Bo tak było najlepiej.
- Ale... jesteś w pustym pokoju.
- Heh...ty nic nie rozumiesz.
- Bo nie jasno mi tłumaczysz- powiedział waląc ręką w ścianę. Tym razem Lili to nie ruszyło. Po chwili zauważyła że zniknął jej telefon.
- Su...Subaru- powiedziała jak już wychodził z pokoju- nie widziałeś tu mojego telefonu?
- Widziałem, chyba Zero Kaname wynosił go z tond jak się nie było.Dla Lili to był szok, bo w tym telefonie miała rozmowy z Harrym, co było trochę nie możliwe bo on jest czymś pomiędzy aniołem ,a duchem. Lili szybko wybiegła z pokoju i biegała po całym domu szukając Zero Kaname, znalazła go w salonie z jej telefonem w ręku. On stał tyłem do niej i trzymał jej telefon w ręku.
- Zero...K..Kaname czy mógłbyś mi oddać telefon?
- To?- zapytał jak by udawał głupiego- oczywiście tyle że ... ja go nie mam- i w mgnieniu oka jej telefon zniknął z jego ręki.
- Tutaj Lili- powiedział stojący za nią Subaru.
-Co chcesz z nim zrobić?!
- To- odpowiedział miażdżąc jej telefon w ręku.
- Nie!!!- krzyknęła Lili.
- Co się stało?- zapytał Zero Kaname- czy w nim był jakiś ważny kontakt, który miałaś z kimś?
- Co?, nie- skłamała Lili. Zero Kaname podszedł do nie i wziął zamach chcąc ją uderzyć ale nagle...
- Co ty robisz?!- to był Len. Nie wiadomo skąd się tam wziął- Jeszcze raz spróbujesz ją uderzyć a...
- A co...- usłyszeli Zika za którym była... Irina....

CIĄG DALSZY NASTĄPI...

środa, 16 października 2013

Rzdział 14

Minął już tydzień od kont Lili jest złą wampirzycą, a Zika ostatni raz wtedy widziano, a Subaru dołączył do Zika. Lecz każdego dnia zachodziła w Lili drobna zmiana, po przez odwiedziny Harrego stawała się dobra. Zik na początku tego nie zauważył, ale teraz zauważył i bardzo mu się to nie podobało. Któregoś wieczoru wezwał do siebie w tej sprawie Zero Kaname. Który przybył bez wachania.
- Czy coś się stało mistrzu Zika?- zapytał kłaniając mu się- coś cię nie pokoi?
-Właściwie to tak.-powiedział szczerze Zika- martwi mnie ostatnio zachowanie Lili...
- Ale czy coś z nią nie tak?
- Ona chyba robi się z powrotem dobra.
- Nie możliwe!- krzyknął Zero Kaname podnosząc się.
- Wątpisz we mnie?!- zapytał sucho Zika.
- Nie, oczywiście że nie mistrzu.
- Dobrze, w takim razie przyprowadź do mnie ją. Zero Kaname kiwnął głową i oddalił się. W tym czasie Lili w swojej sypialni rozmawiała z Harrym.
- Ktoś idzie- powiedział nagle i zniknął. Lili odwróciła się. Ktoś zapukał i wszedł Zero Kaname.
- Lili, czy mogła byś pójść ze mną na dół do salonu?
- Czemu?- zapytała zdziwiona.
- Mistrz Zik pragnie się z tobą widzieć. Lili zrozumiała od razu, wstała i poszła z Zero Kaname.
Idąc przez korytarze i schody nic się nie odzywali, co było dziwne bo zazwyczaj rozmawiają o wszytki. Lili zdała sobie sprawę z powagi sytuacji. Popatrzyła na jego twarz, była bardzo poważna i nie raczył nawet na nią zerknąć. Lili już się bała że zrobiła coś nie odpowiedniego ale wiedziała że Zero Kaname nie da zrobić jej krzywdy. Stanęli obydwoje przed salonem. Lili jeszcze raz odważnie popatrzyła na Zero Kaname, tym razem popatrzył na nią i przytulił ją  znienacka. Lili tak że go przytuliła. W końcu obydwoje puścili i on poszedł do swojego pokoju, a ona na spotkanie z Zikiem.
Nie śmiale zapukała do środka, otworzyła drzwi ale w środku nikogo nie było lecz po chwili usłyszała
- Proszę wejdź Lili. Głos dobiegał z balkonu na którym jak zawsze siedział Zik.
- Chciałeś się ze mną widzieć mistrzu.- powiedziała również kłaniając się.
- Tak, Lili powiedź czy ostatnio spotykasz się z kimś? Lili zdziwiło to pytanie, bo można powiedzieć że spotykała się z Harrym ale to był anioł.
- Nie mistrzu, nie mam nawet jak. Cały czas siedzę w domu, a jak wychodzę to z wami na walkę.
- Nie prosiłem o wytłumaczenie. Lili zlękła się lekko lecz dalej klękała.
- Bo widzisz zauważyłem że zrobiłaś się inna przez ten tydzień. Lili podniosła głowę nie rozumiejąc co Zik ma jej do powiedzenia.
- Co mistrz ma na myśli?
- To ze robisz się... miękka, cipła i dobra. Lili wstała gwałtownie.
- TO NIE PRAWDA, TO OSZCZERSTWA!!!- krzyknęła ze złością. Zik lekko przechylił głowę, by Lili mogła zobaczyć tę złość na jego twarzy. Cofnęła się lekko. Następnie powtórnie padła na kolana błagając o przebaczenie. Zik teraz stał nad nią i śmiał się z niej.
- No proszę, kiedyś nie u straszona Lili, a teraz mój sługa który klęka przede mną prosząc o
wybaczenie. Mam nadzieję że nie będziesz pokazywać dobroci, czy słabości jak teraz. Bo jeśli tak to ... wiesz co się czeka- powiedział zapalając ogień na ręce.
- Tak, wiem mistrzu- powiedziała Lili wstając i kierując się do wyjścia.
Po drodze do pokoju spotkała Subaru, bez słowa minęła się z nim, bo jak na razie tylko ona nie przełamała z nim lodów.
- Nie powinnaś go denerwować.- powiedział idąc i nie odwracając się. Lili stanęła i popatrzyła na niego. Szybko znalazła się za nim.
- Co powiedziałeś?! Subaru odwrócił się i patrzył na Lili swoimi równie czerwonymi oczami co oczy Lili.
- Powiedziałem że nie powinnaś go denerwować.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- Czy ty naprawdę jesteś aż taka głupia, czy mam ci to przeliterować. Jak go będziesz denerwować to on będzie coraz bardziej podejrzliwy aż w końcu pozbędzie się ciebie.
- Czekaj czyli ma rozumieć że ty... że ty mnie lubisz? Subaru nic nie powiedział tylko lekko przytaknął i odwrócił głowę , a jego twarz była jak zawsze poważna. Lili uśmiechnęła się i go przytuliła. On nie wiedział jak ma zareagować więc lekko poklepał ją po plecach i czekał aż go puści.
- A co to miało być?
- Nic, lubię się przytulać. Powiedziała z uśmiechem i poszła do swojego pokoju. Subaru stał przez chwilę w miejscu bo nie mógł uwierzyć że ktoś go przytulił. Ale po chwili zacisnoł pięść i poszedł dalej. Po drodze Lili przypomniała sobie słowa Harrego że będzie próbował by znów byłą dobra. I w tedy zrozumiała że on jest dla niej zagrożeniem.  Lili nie chciała w to wierzyć ale taka byłą prawda, że jedna z najbliższych jej osób musi teraz zniknąć.  Z powagą na twarzy weszła do pokoju. Usiadła na łóżku i ciężko westchnęła, wiedziała że zaraz pojawi się Harry i będzie musiał zrobić co do niej należy. Jak pomyślała tak w mgnieniu oka pojawił się Harry.
- I jak rozmowa z Zikiem?
-  Wszystko dobrze- powiedziała  cicho.
- Ej ty płaczesz? -zapytał z niedowierzaniem Harry, podszedł do niej i przytulił ją. Nie płakała ale chciał bo bardzo zależało jej na Harry ale musiała coś zrobić ze by nie zginąć. Gwałtownie odepchnęła go od siebie. Harry stał ze zdziwieniem.
- O co chodzi Lili?
- Proszę cię być ... odszedł.
- Co? - zapytał ze strachem w oczach- myślałem ze mnie lubisz.
- Bo cię lubie, uwielbiam ale....musisz odejść.
- Czemu?
- Bo przez ciebie mogę zginąć. On nie zadawał już więcej pytań. Spuścił głowę i zniknął. Lili popatrzyła po pokoju bez niego wydawał się pusty. Z trudem powstrzymywała łzy ale na próżno, bo strumień łez poleciał z jej oczu. Przez przypadek koło jej pokoju przechodził Subaru który ma bardzo wyczulony słuch. Zapukał i wszedł do pokoju. Zobaczył Lili płaczącą na łóżku, więcej mu nie było trzeba wiedzieć wszedł do pokoju zamknął drzwi, oparł się o nie, czekając na wyjaśnienia Lili czemu płacze. W między czasie Zika dowiedział niespodziewany gość, którego wizyta bardzo ucieszyła Zika...

CIĄG DALSZY NASTĄPI...

wtorek, 15 października 2013

Ciąg dalszy...

Lili była już blisko trafienia Treya ale w ostatniej chwili Len oprzytomniał i odparł jej atak
- Dzięki stary.
- Trey nie możesz ciągle bujać w obłokach, tu się walczy- zauwarzył Len.
- Hahah....- zaśmiała się Lili- no proszę, widzę że szybko podnosisz się po upadku. Ale po tym tak łatwo się nie podniesiesz- i z potężnym zamachem wykonała ,,cięcie maczety" jeden z jej najsilniejszych ataków. W pewnym momencie wali Yoh i Anny z Derman stała się poważniejsza.
Anny korale rozdzieliły się i poleciały na wszystkie strony, a następnie oplotły miecz Yoh tworząc najsilniejszy miecz na świecie. Ale taka siła w takim mieczu nie trwała wiecznie.
- Pośpiesz się Yoh!- zawołała Anna- długo tak nie wytrzymam.
- Jasne. I jednym uderzeniem ogłuszył Derman żę nie była zdolna do walki.
- I co Zik- powiedział Yoh- co teraz zrobisz? Chyba brakuje ci jeszcze jednej osoby.
- Nie bądź taki pewien- powiedział z radością. I nagle ptaki zaczęły wylatywać z drzew w popłochu. Wszystkie walki na chwilę ustały,a zza drzew wyskoczył Subaru. Był to chłopak w wieku ok. 17-18 lat. Miał biało- różowe włosy, czerwone oczy. Miał na sobie czarną marynarkę, pod którą miał czarną lekko poszarpaną z dołu bluzkę pod którą miał jeszcze jedną białą bluzkę. Na szyj miał naszyjnik z kluczem. Spodnie miał białe. Jego twarz od razu wzorowała to że miał problemy z agresją.
- Poznajcie mojego nowego członka Subaru, tak jak Lili i Zero Kaname jest wampirem. Z nim możesz sobie powalczyć Yoh- dodał z uśmiechem. Subaru wyglądał jak by wiadomością że to nie będzie łatwa walka jak walka z Derman. Yoh zląkł się na chwilę ale miał jeszcze miecz połączony z koralami Anny. Więc z pewnością zaatakował ale po chwili korale opadły, a Anna zemdlała.
- O naprawdę -powiedział Yoh, zatrzymując się w miejscu. Subaru popatrzył na niego z kpiną i uderzył go z pięści w brzuch.
- Ja nie potrzebuję ducha stróża, ani broni. Bo bronią jestem sam w sobie- powiedział Subaru.
- Widzę... że ...że ktoś ma duże ego- z trudem stwierdził Yoh. Subaru podszedł do niego i powtórnie go uderzył.
- I co teraz?- zapytał wampir- twoja dziewczyna ci nie pomoże. Yoh ze zmartwieniem popatrzył na nie przytomną Annę leżącą na ziemi. Popatrzył na Subaru stojącego przed nim. Już miał zadać cios gdy nagle... Wszystkich oślepiło wielkie światło dochodzące z lasu. I ponad koronami drzew pojawiła się Kloi, duch stróż Lyserga. Trafiła każdego z osobna swoim strumieniem czystego światła. Wszyscy wrócili do Zika i zniknęli. Kloi zmniejszyła się do swoich normalnych rozmiarów, i zza drzew normalnie wyszedł Lyserg.
- Witajcie przyjaciele.-przywitał się radośnie- Mam na dzieję że się nie spóźniłem.
- Mało brakowało a było by za późno-powiedział Yoh siedząc koło Anny. W między czasie w ,,domu" Zika wszyscy siedzieli w salonie, z oczekiwaniami na wyjaśnienie od Zika bo nic nie wiedzieli o przybyciu Subaru. Subaru wszedł do pokoju i oparł się o ścianę, a Zik wszedł zaraz za nim.
- Więc kim ty jesteś?- zapytała pierwsza Lili.
- To? to jest Subaru. Nie słyszałaś jak mówiłem o nim Yoh?
- Jakoś nie zwróciłam uwagi.
- Dobrze nie gniewam się ale żeby to był ostatni raz jak mnie nie słuchasz dobrze? Lili posłusznie kiwnęła głową. Zik nic nie powiedział tylko wyszedł zostawiając ich samych sobie. Wszyscy przyglądali się Subaru.
- Powiedz Subaru- wyskoczyła z miłym tonem Derman- skąd jesteś?
- Z północy- powiedział sucho.
- A to w białych włosach jest tak naturalne?
- Mówisz do mnie?!- zapytała zdziwiona i jednocześnie oburzona Lili. Subaru uderzył w ścianę, robiąc w niej dziurę.
- Pierwszy zadałem pytanie!. Lili wstała i w mgnieniu oka znalazła się koło niego.
- Ze mną się nie zadziera!- powiedziała, a jej oczy zaświeciły się czerwienią ze złości. Nic nie dodając wyszła i poszła do swojej sypialni. Zamknęła drzwi i oparła się o nie. Wzięła głęboki wdech i wydech.
- Ciężki dzień?- zapytał  Harry leżąc na kanapie.
- Nie...- stwierdziła Lili- tylko ten nowy Subaru. On ma problemy z agresją a też jest...
- ...wampirem?
- Właśnie.
- Widzisz nie każdy wampir jest taki sam. Na przykład popatrz na mnie i Zero Kaname, i jeszcze teraz na Subaru.- mówiąc to wstał z kanapy- Każdy się czymś różni i jedni są lepsi a jedni gorsi. Lili uśmiechnęła się, podeszła do niego i go przytuliła mówiąc: Ty jesteś najlepszy...


KONIEC.

poniedziałek, 14 października 2013

Ciąg dalszy...

PS. Przepraszam was za moją pomyłkę bo Shu tak naprawdę ma na imię Harry. Przy okazji dużą uwagę będę zwracać na obecną sytuację Lili.



Następnego dnia Lili obudziła się. Patrzyła na duże lustro które stało przed nią.
- A więc to prawda- powiedziała sama do siebie jej cząstka dobra- Jestem wampirem, i jestem zła. Hahahaha....-zaczęła się diabolicznie śmiać- to bardzo dobrze. W końcu mogę robić co ze chcę.
- Ale czy to dobrze?- zapytał Harry siedząc na krześle. Nie wiadomo kiedy tam się pojawił.
- O czym ty mówisz? Teraz nie mam ograniczeń- powiedziała z radością. Harry przysunął krzesło do jej łóżka i chwycił jej rękę.
- Skoro tak mówisz- powiedział spokojnie.
- A właściwie to po co tu przybyłeś?- zapytała zabierając rękę.
- Jestem wcieleniem dobra, w sumie można powiedzieć że aniołem.
- Ale jesteś też wampirem.
- Tak ale jestem chyba jedynym dobrym wampirem i dlatego jak już umarłem, to dostałem nowe ciało i zadanie by pomagać złym wampirom w byciu dobrymi. A jak mi się uda przenieść choć jednego na dobrą stronę, to dostanę drugie życie, w moim starym ciele. Lili patrzyła na niego z zachwytem, ale po chwili przypomniała sobie coś.
- Zaraz jesteś jedynym dobrym wampirem?
- Tak.
- I poszedłeś do góry a nie na dół?
- Właśnie tak.
- A czy wampiry nie były potępione i skazane na piekło?
- Może ale nie w moim wypadku.
- Czemu?- Harry wzruszył ramionami.
- Dobrze muszę znikać.
- Zaczekaj- powiedziała chwytając go za rękę. On ze zdziwieniem wzdrygnął się i popatrzył na nią.Czuł że w niej jest coś innego niż we wszystkich.
- Odwiedzisz mnie jeszcze? Harry uśmiechnął się.
- Pewnie że tak- Lili puściła jego rękę a on wyskoczył przez okno.  W tym czasie nasi ,, leśni przyjaciele" dostali wiadomość że turniej jest zawieszony z powodu powrotu Zika.
- Co ale jak to?!- zaczął krzyczeć Trey do Silvy.
- Tak zdecydowała Gold wa- Powiedział nie wzruszony krzykiem Treya.
- Ale my możemy go pokonać jak ostatnio.- zauważył Yoh.
- Nie zezwalam, ostatnio ledwo uszedłeś z życiem i to się nie powtórzy. Wszyscy mogliście w tedy zginąć a teraz rada się tym zajmie.
- A nie możemy MY go jednak pokonamy- wtrącił Len.
- Nie słyszałeś co mówiłem?
- Dobrze słyszałem ale nie zgadzam się z tym, ostatnio go pokonaliśmy teraz też damy radę.
- Nie i koniec- powiedział wychodząc z domu.
- Ale kicha- powiedział Joko- czyli całe treningi na nic.
- A tak chciałem znowu móc pokonać innych w walce- powiedział ze smutkiem Faust,a Elaiza próbowała go pocieszyć.
- No co wy?- zapytał Len- chyba go nie posłuchacie?
- A co innego mamy zrobić?- zapytał Faust.
- Na przykład wsiąść się w garść i iść pokonać Zika- zaproponowała Anna. Wszyscy się zgodzili by za plecami rady zrobić co trzeba. Gdy nagle, zerwał się straszny wiatr który rozwalił drzwi na kawałki to był Zika i jego banda.
- Ładny cios Charuczi.
- Dzięki Derman. Oczywiści wszyscy wybiegli na zewnątrz. Ale ich uwagi nie przykuł sam Zik czy wilki duch ognia, tylko Lili.Ubrana byłą w spódniczkę i białą bluzkę z bufkami na ramionach, kołnierzykiem i czarną wstążką. Miała tak że czarne rękawiczki. A jej białe włosy były w dwóch kucykach z czarnymi kokardkami. Jej oczy były teraz krwisto czerwone. Wszystkich to zamurowało,  nikt by nie pomyślał że zobaczą kiedykolwiek Lili tak ubraną.
- Chyba chcieliście mnie widzieć- powiedział Zika- ale najpierw musicie porozmawiać z nimi.
- Ty chyba sobie żartujesz?- zapytał kpiąco Len- ich jest czterech, a nas ośmioro. Nie macie z nami szans.
- Hmm...-zastanowił się Zik- więc zróbmy tak- powiedział z uśmiechem- od was po dwie osoby na jednego z moich. Pasuje wam?
- To może być podstęp- ostrzegła Irina Yoh.
- Może ale zaryzykujemy- powiedział Len i żółcił się z atakiem na Zero Kaname.
- Idę z tobą- krzyknął Trey. Zero Kaname stał spokojnie, bo po chwili Lili odepchnęła ich.
- Lili co ty wyprawiasz?- zapytał Trey.
- Ochraniam ukochanego. Len staną ze zdziwieniem, ale szybko się opamiętał i zaczęli atakować Lili.
Faust i Joko zaatakowali Charuczi. Irina i Dziun zaatakowały Zero Kaname, a Yoh z Anną zaatakowali Derman. A Zik patrzył i czekał na wynik. Lili jako wampir mimo że miała małą maczetę była bardzo silne i wygrywała z Lenem i Treyem.
- Chyba nie damy jej rady- zauważył poobijany Trey.
-Nie możemy się poddać, a tak w ogóle zauważyłem że prawie jej nie atakujesz.
- No bo wiesz to w końcu Lili.
- Nie, mylisz się - powiedział poważnym tonem Len- to już nie jest Lili. Lili ze złością zaatakowała swoją maczetą.
- Walczycie czy gadacie?
- Masz rację to już nie jest Lili. W między czasie toczyła się walka między rodzeństwem. Dziun atakowała Li Pai longiem, a Irina czarną różdżką i koralami jednocześnie.
- No co ty siostrzyczko?- zapytał kpiąco- nie mów że tylko na tyle cię stać.
- Nie gadaj tyle bo ci w końcu wbiję różdżkę w serce jak kołek.- groziła mu ze złością.
- Zabawna jesteś. Lili nigdy by na to nie pozwoliła, wież czemu bo ona teraz mnie kocha. Len usłyszał to i nie mógł uwierzyć w to co słyszał. Był tak tym przejęty że nie usłyszał wołania Treya i uderzenia Lili. Len na chwilę stracił przytomność. A Lili nie zwracała na to uwagi i skupiła się na wyeliminowaniu Treya...


CIĄG DALSZY NASTĄPI....

niedziela, 13 października 2013

rozdział 13

Następnego dnia atmosfera była trochę lepsza niż ktoś byśmy się spodziewali. Jakoś dobrze to znosili, to odejście Lili na złą stronę. Dużo lepiej niż ostatnio, bo tym razem mieli świadomość że żyje i pod okiem Zero Kaname nic jej się nie stanie. Nawet Len jakoś to znosił pomimo to że po raz kolejny stracił ukochaną. Rano Len zszedł do wszystkich i normalnie jadł, bez żadnych smutnych min, wszyscy na około byli przygnębieni i zdziwieni zachowaniem Lena.
- Eee...Len?- zapytał nieśmiale Yoh- jak się czujesz? Len popatrzył na niego ze zdziwieniem.
- A jak mam się czuć? Wszyscy patrzyli na niego ze zdziwieniem i jednocześnie z żalem.
-O CO WAM CHODZI?!?!- zapytał z krzykiem.
- No bo wiesz...- zaczął niepewnie Faust- bo myśleliśmy że odejście Lili na złą stronę znowu cię przygnębi. Lena to zdenerwowało. Wstał i ze złością oparł dwoma rękami o stół patrzą na smutne miny.
- Słuchajcie może i Lili przeszła na ciemną stronę ale nie zginęła, a wiem że Zero Kaname nie zrobi jej krzywdy i to daje mi satysfakcję że nie mam się o co martwić. A przecież Lyserg też przeszedł kiedyś na złą stronę myśląc że jest dobry. Ale opamiętał się i wrócił do nas. I dlatego wierzę że Lili też do nas wróci.
Ta przemowa podniosła wszystkich na duchu i od razu było lepiej. W tym samym czasie Zero Kaname próbował obudzić Lili ze snu w który zapadła po przeniesieniu do ich domu.
- Lili, Lili obudź się...- namawiał śpiącą- to niezdrowe tak spać po przemianie. Lili obudziła się, powoli usiadła na łóżku i chwyciła się za brzuch.
- Jestem głodna.
- Wiem to, ale musisz poczekać aż się ściemni.
- Co czemu?- zapytała Lili mocnej ściskając brzuch- czemu nie możemy teraz?
- Bo jest za dużo ludzi, ktoś mógłby nas zobaczyć i co by wtedy było ...-Powiedział, usiadł koło niej, przysunął się do niej i przybliżył twarz. Patrzyli się na siebie i pocałowali. Całowali się przez jakiś czas aż Lili nie popatrzyła w lustro za nimi. Przestała go całować.
- Co się stało?- zapytał zdziwiony.
- Hę...
- nie podobało ci się?
- Nie, podobało tylko... moje odbicie- powiedział opuszczając jego ramiona. Podeszła do dużego lustra. Patrzyła na siebie z nie dowierzaniem.
Miała na sobie czerwoną szatę i białe włosy była też blada jak ścian. Miała też czerwone oczy. Nie wiadomo czemu założyła na siebie czerwony kaptur, do jej szaty pod którą miała białą bluzkę. Była piękna a jej blizna zniknęła. Z niedowierzaniem odwróciła się do uśmiechniętego Zero Kaname.
- Czy to ja?, ja tak wyglądam? On tylko kiwnął głową a uśmiech nie opuszczał jego twarzy.
- Dlaczego mi to zrobiłeś?!?!- zapytała gniewnie i zaczęła płakać. On chwycił ją za ramiona i przytulił, głaszcząc ją po głowie.
- Zrobiłem co musiałem. Ale nie obawiaj się będzie dobrze- pocałował ją w głowę- a teraz idź spać byś nie myślała o głodzie, i zniknął. Lili położyła się ale nie chciało jej się jej spać. Podeszła do dużego okna. I wyskoczyła przez nie. W między czasie wszyscy domownicy siedzieli na dworze paląc ognisko i śmiejąc się. W pewnym momencie Joko przypominał sobie coś co się wczoraj stało. Mniej więcej słowa Iriny że my nic nie rozumiemy a ona musi do niego dojść. Popatrzył na roześmianą buzię Iriny. Bardzo chciał zetrzeć jej ten uśmiech z twarzy.
- Irino- zapytał bez podejrzeń. Irinie już zniknął uśmiech z twarzy.
- A tak właściwie to czemu TY miałaś dojść do Zika?
- No bo wiecie...- zaczęła. Wszystkich też to zastanawiało, ich uśmiechy z twarzy także zniknęły. Czekali na wyjaśnienie.
- No dobra powiem wam, więc jakoś niecały rok temu zrobiłam dobie pierwszy tatuaż. I nie miałam jak zapłacić. Więc uciekłam z salonu, a ci ludzie zaczęli mnie gonić. Zapędzili mnie na jakąś skarpę, a to akyrat byli szamani i ja się bałam. Wtedy jeszcze nie umiałam używać Voldemorta, i nagle wyskoczył Zik. Odstraszył ich duchem ognia, mnie przy okazji też stanął przede mną, a ja się cofnęłam i spadłam. On skoczył mi na ratunek i przy pomocy swojego ducha uratował mnie. W tedy mu obiecałam że kiedyś dołączę do niego i będę jego. Wszyscy jej współczuli i pocieszali. A między czasem nasza wampirza Lili poszła sobie do jakiegoś domu. W pewnym momencie zasnęła no zemdlała. Po jakimś czasie ktoś ją obudził.
Był to rudo włosy chłopak o niebieskich oczach. Na szyi miał  dziwną obręcz,a w uszach słuchawki. Ubrany był w zielony sweter i jeansy. Był cały we krwi co wystraszyło Lili.
- Kim jesteś?!- zapytała ze zdziwieniem.
- Jestem Harry, jestem dobrym duchem, przedstawicielem wampirów.
- Ale jak możesz być duchem i to dobrym wampirem?
- Życie ma dla nas wiele niespodzianek Lili.
- Skąd wiesz jak mam na imię?
- Ja wiem o tobie wszystko jestem tu by ci pomóc, ale teraz nie o tym. Co ty tu zrobiłaś?
- Ja nie wiem.
- Zabiłaś ty bezbronnych ludzi.
- Bo byłam głodna.
- Ale to nie powód by zabijać. Powiedział zupełnie poważnie. Pomógł jej wstać i zaczął odprowadzać ją do domu.
- Powiedz Harry czemu masz takie dziwne coś na szyj?
- Bym mógł ci się pokazywać...


CIĄG DALSZY NASTĄPI...