Lili stała i patrzyła jak Len znika jej z oczu. Nie mogła uwierzyć że mógł coś takiego powiedzieć. Nie wiedziała co ma zrobić, stała i miała tysiąc myśli i pytań. Właśnie straciła najcenniejszą osobę w jej życiu. Serce waliło jej mocno, a w uszach wciąż słyszała: zapomnij o mnie... Nie chciała uwierzyć w to co właśnie się stało. Nawet śmierć nie mogła pokonać ich miłości... więc co się stało? Przez długi czas stała w mokła na deszczu. Nagle za nią pojawił się Flippy, oczywiście dobry.
- Lili...-powiedział lekkim głosem. Lili odwróciła się ze łzami w oczach.
- Bardzo mi przykro-powiedział zupełnie szczerze, rozłożył ramiona, a Lili w nie wpadła. Co było dziwne mogła go przytulić, dotknąć. On objął ją i pogłaskał po głowie. Po patrzył w niebo, a deszcz przestawał padać.
- Będzie dobrze, będzie dobrze....- zamyślony bo chociaż od niedawna był duchem Lili to zależało mu na niej. Jako że był jej opiekunem. Odsunął ją od siebie, otarł łzy płynące z jej oczu.
- Wracajmy już- powiedział z troską- ciemno się robi. Lili przytaknęła i wrócili do domu. W domu byli już wszyscy wszyscy oprócz Lena. Reszta patrzyła na Lili z oczekiwaniem że powie co się stało. Ona tylko weszła, a Flippy schował się. Popatrzyła się na niego: dziękuję, wyszeptała.
- Lili- powiedziała Irina- a gdzie Len? Lili odwróciła się popatrzyła w dal i zamknęła dzwi. Wszyscy jednak czekali na odpowiedz.
- On... on odszedł-powiedziała- zostawił nas i poszedł, prosząc byśmy o nim zapomnieli. Nikt nie mógł uwierzyć że mógł być zdolny do czegoś takiego, zwłaszcza teraz jak Lili wróciła.
- Ale...- wyjąkał Trey- powiedział dlaczego? Lili pomachała głową na prawo i lewo. Anna dusiła w sobie poczucie winy że to może być przez nią. Nastała cisz i było słychać tylko ciche łzy Dziun. Nagle Anna podniosła się.
- Nie możemy tak się zachowywać- powiedziała stanowczo- wiem że Len był przyjacielem, ale musimy o nim zapomnieć tak jak tego chciał.
- Ależ....Anno- zdziwiła się Dziun.
- Po porostu jeśli odszedł to zapewne miał powód, a czy się dowiemy czy nie to przyjdzie z czasem. Musimy dalej żyć, tak samo było z Lili. Wszyscy byliśmy smutni po tym jak odeszła ale jakoś dalej żyliśmy no może Len trochę inaczej, ale nie w tym sęk. Pozbieraliśmy się po tym i po nim też się pozbieramy. Wszyscy przyznali jej rację. Po jakimś czasie wszyscy poszli do pokoi by zasnąć i przemyśleć parę spraw. Lili długo nie mogła zasnąć, myśląc o Lenym. Irina już dawno spała a ona leżała w łóżku zastanawiając się czemu odszedł. Nagle znowu pojawił się Flippy, zmartwiony tą sytuacją.
- Czemu jeszcze nie śpisz?- zapytał.
- Bo nie mogę przestać myśleć o Lenym.
- Obiecuję ci - powiedział z powagą- że jeśli ktoś spróbuje cię skrzywdzić, albo to zrobi to mnie popamięta. Lili uśmiechnęła się na znak podzięki. Odwróciła się a on zniknął. On nie wiedział ze ta blizna na ramieniu jest spowodowana przez Lena, bała się co by zrobił gdyby się dowiedział. Ale po chwili już była zmęczona i zasnęła. Gdy nagle po chwili w oknie pojawił się Len, był zadowolony że Lili w końcu pogodziła się z jego odejściem. Ale był ktoś komu jego wizyta się nie spodobała. Znowu pojawił się Flippy, a jego mina nie była zadowolona. Patrzyli na siebie z nienawiścią.
- Czego tu chcesz?- zapytał Flippy.
- Nic- oparł sucho Len.
- To dobrze,-powiedział wyciągając swój nóż- bo kiedyś dawałeś jej szczęście i poczucie bezpieczeństwa, a teraz ja jej to daję.Skrzywdziłeś ją , i dobrze ci radzę jeśli ci na niej zależy znikniesz z jej życia. Len uśmiechnął się z pogardą.
- To dobrze że godnie mnie zastępujesz, ale pamiętaj ona cię nie pokocha...- te słowa były jak wbicie noża w plecy- pamiętaj ona mnie kocha, a ty jesteś tylko jej duchem stróżem. Powiedział i zeskoczył z okna. Flippiego ogarnęła wściekłość. Ale szybko się uspokoił. Z utęsknieniem popatrzył na Lili i z powrotem zniknął.
KONIEC.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz