Lili była już blisko trafienia Treya ale w ostatniej chwili Len oprzytomniał i odparł jej atak
- Dzięki stary.
- Trey nie możesz ciągle bujać w obłokach, tu się walczy- zauwarzył Len.
- Hahah....- zaśmiała się Lili- no proszę, widzę że szybko podnosisz się po upadku. Ale po tym tak łatwo się nie podniesiesz- i z potężnym zamachem wykonała ,,cięcie maczety" jeden z jej najsilniejszych ataków. W pewnym momencie wali Yoh i Anny z Derman stała się poważniejsza.
Anny korale rozdzieliły się i poleciały na wszystkie strony, a następnie oplotły miecz Yoh tworząc najsilniejszy miecz na świecie. Ale taka siła w takim mieczu nie trwała wiecznie.
- Pośpiesz się Yoh!- zawołała Anna- długo tak nie wytrzymam.
- Jasne. I jednym uderzeniem ogłuszył Derman żę nie była zdolna do walki.
- I co Zik- powiedział Yoh- co teraz zrobisz? Chyba brakuje ci jeszcze jednej osoby.
- Nie bądź taki pewien- powiedział z radością. I nagle ptaki zaczęły wylatywać z drzew w popłochu. Wszystkie walki na chwilę ustały,a zza drzew wyskoczył Subaru. Był to chłopak w wieku ok. 17-18 lat. Miał biało- różowe włosy, czerwone oczy. Miał na sobie czarną marynarkę, pod którą miał czarną lekko poszarpaną z dołu bluzkę pod którą miał jeszcze jedną białą bluzkę. Na szyj miał naszyjnik z kluczem. Spodnie miał białe. Jego twarz od razu wzorowała to że miał problemy z agresją.
- Poznajcie mojego nowego członka Subaru, tak jak Lili i Zero Kaname jest wampirem. Z nim możesz sobie powalczyć Yoh- dodał z uśmiechem. Subaru wyglądał jak by wiadomością że to nie będzie łatwa walka jak walka z Derman. Yoh zląkł się na chwilę ale miał jeszcze miecz połączony z koralami Anny. Więc z pewnością zaatakował ale po chwili korale opadły, a Anna zemdlała.
- O naprawdę -powiedział Yoh, zatrzymując się w miejscu. Subaru popatrzył na niego z kpiną i uderzył go z pięści w brzuch.
- Ja nie potrzebuję ducha stróża, ani broni. Bo bronią jestem sam w sobie- powiedział Subaru.
- Widzę... że ...że ktoś ma duże ego- z trudem stwierdził Yoh. Subaru podszedł do niego i powtórnie go uderzył.
- I co teraz?- zapytał wampir- twoja dziewczyna ci nie pomoże. Yoh ze zmartwieniem popatrzył na nie przytomną Annę leżącą na ziemi. Popatrzył na Subaru stojącego przed nim. Już miał zadać cios gdy nagle... Wszystkich oślepiło wielkie światło dochodzące z lasu. I ponad koronami drzew pojawiła się Kloi, duch stróż Lyserga. Trafiła każdego z osobna swoim strumieniem czystego światła. Wszyscy wrócili do Zika i zniknęli. Kloi zmniejszyła się do swoich normalnych rozmiarów, i zza drzew normalnie wyszedł Lyserg.
- Witajcie przyjaciele.-przywitał się radośnie- Mam na dzieję że się nie spóźniłem.
- Mało brakowało a było by za późno-powiedział Yoh siedząc koło Anny. W między czasie w ,,domu" Zika wszyscy siedzieli w salonie, z oczekiwaniami na wyjaśnienie od Zika bo nic nie wiedzieli o przybyciu Subaru. Subaru wszedł do pokoju i oparł się o ścianę, a Zik wszedł zaraz za nim.
- Więc kim ty jesteś?- zapytała pierwsza Lili.
- To? to jest Subaru. Nie słyszałaś jak mówiłem o nim Yoh?
- Jakoś nie zwróciłam uwagi.
- Dobrze nie gniewam się ale żeby to był ostatni raz jak mnie nie słuchasz dobrze? Lili posłusznie kiwnęła głową. Zik nic nie powiedział tylko wyszedł zostawiając ich samych sobie. Wszyscy przyglądali się Subaru.
- Powiedz Subaru- wyskoczyła z miłym tonem Derman- skąd jesteś?
- Z północy- powiedział sucho.
- A to w białych włosach jest tak naturalne?
- Mówisz do mnie?!- zapytała zdziwiona i jednocześnie oburzona Lili. Subaru uderzył w ścianę, robiąc w niej dziurę.
- Pierwszy zadałem pytanie!. Lili wstała i w mgnieniu oka znalazła się koło niego.
- Ze mną się nie zadziera!- powiedziała, a jej oczy zaświeciły się czerwienią ze złości. Nic nie dodając wyszła i poszła do swojej sypialni. Zamknęła drzwi i oparła się o nie. Wzięła głęboki wdech i wydech.
- Ciężki dzień?- zapytał Harry leżąc na kanapie.
- Nie...- stwierdziła Lili- tylko ten nowy Subaru. On ma problemy z agresją a też jest...
- ...wampirem?
- Właśnie.
- Widzisz nie każdy wampir jest taki sam. Na przykład popatrz na mnie i Zero Kaname, i jeszcze teraz na Subaru.- mówiąc to wstał z kanapy- Każdy się czymś różni i jedni są lepsi a jedni gorsi. Lili uśmiechnęła się, podeszła do niego i go przytuliła mówiąc: Ty jesteś najlepszy...
KONIEC.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz