niedziela, 13 października 2013

rozdział 13

Następnego dnia atmosfera była trochę lepsza niż ktoś byśmy się spodziewali. Jakoś dobrze to znosili, to odejście Lili na złą stronę. Dużo lepiej niż ostatnio, bo tym razem mieli świadomość że żyje i pod okiem Zero Kaname nic jej się nie stanie. Nawet Len jakoś to znosił pomimo to że po raz kolejny stracił ukochaną. Rano Len zszedł do wszystkich i normalnie jadł, bez żadnych smutnych min, wszyscy na około byli przygnębieni i zdziwieni zachowaniem Lena.
- Eee...Len?- zapytał nieśmiale Yoh- jak się czujesz? Len popatrzył na niego ze zdziwieniem.
- A jak mam się czuć? Wszyscy patrzyli na niego ze zdziwieniem i jednocześnie z żalem.
-O CO WAM CHODZI?!?!- zapytał z krzykiem.
- No bo wiesz...- zaczął niepewnie Faust- bo myśleliśmy że odejście Lili na złą stronę znowu cię przygnębi. Lena to zdenerwowało. Wstał i ze złością oparł dwoma rękami o stół patrzą na smutne miny.
- Słuchajcie może i Lili przeszła na ciemną stronę ale nie zginęła, a wiem że Zero Kaname nie zrobi jej krzywdy i to daje mi satysfakcję że nie mam się o co martwić. A przecież Lyserg też przeszedł kiedyś na złą stronę myśląc że jest dobry. Ale opamiętał się i wrócił do nas. I dlatego wierzę że Lili też do nas wróci.
Ta przemowa podniosła wszystkich na duchu i od razu było lepiej. W tym samym czasie Zero Kaname próbował obudzić Lili ze snu w który zapadła po przeniesieniu do ich domu.
- Lili, Lili obudź się...- namawiał śpiącą- to niezdrowe tak spać po przemianie. Lili obudziła się, powoli usiadła na łóżku i chwyciła się za brzuch.
- Jestem głodna.
- Wiem to, ale musisz poczekać aż się ściemni.
- Co czemu?- zapytała Lili mocnej ściskając brzuch- czemu nie możemy teraz?
- Bo jest za dużo ludzi, ktoś mógłby nas zobaczyć i co by wtedy było ...-Powiedział, usiadł koło niej, przysunął się do niej i przybliżył twarz. Patrzyli się na siebie i pocałowali. Całowali się przez jakiś czas aż Lili nie popatrzyła w lustro za nimi. Przestała go całować.
- Co się stało?- zapytał zdziwiony.
- Hę...
- nie podobało ci się?
- Nie, podobało tylko... moje odbicie- powiedział opuszczając jego ramiona. Podeszła do dużego lustra. Patrzyła na siebie z nie dowierzaniem.
Miała na sobie czerwoną szatę i białe włosy była też blada jak ścian. Miała też czerwone oczy. Nie wiadomo czemu założyła na siebie czerwony kaptur, do jej szaty pod którą miała białą bluzkę. Była piękna a jej blizna zniknęła. Z niedowierzaniem odwróciła się do uśmiechniętego Zero Kaname.
- Czy to ja?, ja tak wyglądam? On tylko kiwnął głową a uśmiech nie opuszczał jego twarzy.
- Dlaczego mi to zrobiłeś?!?!- zapytała gniewnie i zaczęła płakać. On chwycił ją za ramiona i przytulił, głaszcząc ją po głowie.
- Zrobiłem co musiałem. Ale nie obawiaj się będzie dobrze- pocałował ją w głowę- a teraz idź spać byś nie myślała o głodzie, i zniknął. Lili położyła się ale nie chciało jej się jej spać. Podeszła do dużego okna. I wyskoczyła przez nie. W między czasie wszyscy domownicy siedzieli na dworze paląc ognisko i śmiejąc się. W pewnym momencie Joko przypominał sobie coś co się wczoraj stało. Mniej więcej słowa Iriny że my nic nie rozumiemy a ona musi do niego dojść. Popatrzył na roześmianą buzię Iriny. Bardzo chciał zetrzeć jej ten uśmiech z twarzy.
- Irino- zapytał bez podejrzeń. Irinie już zniknął uśmiech z twarzy.
- A tak właściwie to czemu TY miałaś dojść do Zika?
- No bo wiecie...- zaczęła. Wszystkich też to zastanawiało, ich uśmiechy z twarzy także zniknęły. Czekali na wyjaśnienie.
- No dobra powiem wam, więc jakoś niecały rok temu zrobiłam dobie pierwszy tatuaż. I nie miałam jak zapłacić. Więc uciekłam z salonu, a ci ludzie zaczęli mnie gonić. Zapędzili mnie na jakąś skarpę, a to akyrat byli szamani i ja się bałam. Wtedy jeszcze nie umiałam używać Voldemorta, i nagle wyskoczył Zik. Odstraszył ich duchem ognia, mnie przy okazji też stanął przede mną, a ja się cofnęłam i spadłam. On skoczył mi na ratunek i przy pomocy swojego ducha uratował mnie. W tedy mu obiecałam że kiedyś dołączę do niego i będę jego. Wszyscy jej współczuli i pocieszali. A między czasem nasza wampirza Lili poszła sobie do jakiegoś domu. W pewnym momencie zasnęła no zemdlała. Po jakimś czasie ktoś ją obudził.
Był to rudo włosy chłopak o niebieskich oczach. Na szyi miał  dziwną obręcz,a w uszach słuchawki. Ubrany był w zielony sweter i jeansy. Był cały we krwi co wystraszyło Lili.
- Kim jesteś?!- zapytała ze zdziwieniem.
- Jestem Harry, jestem dobrym duchem, przedstawicielem wampirów.
- Ale jak możesz być duchem i to dobrym wampirem?
- Życie ma dla nas wiele niespodzianek Lili.
- Skąd wiesz jak mam na imię?
- Ja wiem o tobie wszystko jestem tu by ci pomóc, ale teraz nie o tym. Co ty tu zrobiłaś?
- Ja nie wiem.
- Zabiłaś ty bezbronnych ludzi.
- Bo byłam głodna.
- Ale to nie powód by zabijać. Powiedział zupełnie poważnie. Pomógł jej wstać i zaczął odprowadzać ją do domu.
- Powiedz Harry czemu masz takie dziwne coś na szyj?
- Bym mógł ci się pokazywać...


CIĄG DALSZY NASTĄPI...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz