wtorek, 22 października 2013

Ciąg dalszy...

W między czasie kiedy to Subaru szedł na rozmowę z Zikiem, w domu naszych ,, leśnych przyjaciół" niektóre osoby miały bardzo duży problem z zaśnięciem. Lili szczególnie a że jest taka mądra poszła na spacer się przewietrzyć a towarzyszył jej Flippy. Szli oboje przez ciemny las ale Lili była teraz wampirem i nie bała się byle czego. Nie zauważyła jednak ze ktoś za nią idzie. Tym kimś był Len. Harry dobrze wiedział ze ona idzie do lasu a on za nią, miał plan ale nie chciał go na razie realizować. Spokojnie odszedł więc od okna. Lili szła prowadząc konwersację z Flippym.
- Gadam z tobą jak dziewczyna z dziewczyną- narzekał- tylko o chłopakach.
- Oj no wiem, ale nie mam z kim o tym pogadać.
- A Dziun, Anna.
- Dobra jeśli nie chcesz ze mną gadać to możesz zniknąć.

- No przepraszam, już nie bądź taka zła. O co chodzi?
- Bo kocham Harrego ale...- nie dokończyła stając w miejscu.
- Dalej kochasz Lena?
- Właśnie. Te słowa uświadomiły Lenemu że mimo innego wyglądu i nowej znajomości to w ciąż Lili. Starał się podejść jak najbliżej żeby dobrze ich słyszeć.
- To bądź z Lenem, co za problem?
- Bo i tak będę kochać Harrego. A w ogóle to jak będę z Lenem to skrzywdzę Harrego, a będąc z Harrym skrzywdzę....- Lili uświadomiła sobie coś ważnego. Flippy patrzył przez chwilę ze zdziwieniem i pomachał jej ręką przed twarzą.
- Lili? Lili co się stało?
- Ja...ja uświadomiłam sobie coś ważnego. Że Len nigdy mi nie powiedział ze mnie kocha.
- CO?!?!- zapytał zdziwiony- byliście razem przez 3-4 lata i nigdy ci tego nie powiedział?!
- No - przytaknęła Lili. Flippiemu zrobiło się słabo.
- Wiesz co, ja to muszę przemyśleć- powiedział i zniknął. Lili podeszłą do najbliższego dużego kamienia i usiadła na nim. Koło kamienia płynął sobie strumień wody. Przeglądała się w nim kiedy to zobaczyła w nim Lena. Gwałtownie się odwróciła.
- Co ty tu robisz?- zapytała wstając- Śledziłeś mnie?
- To nie istotne -powiedział sucho.
- Jest istotne, bo ja tu rozmawiam z Flippym o ważnych że cza...- nie dokończyła bo Len zaczął ją całować. Lili nie opierała się. Następnie patzryłą na niego z zakłopotaniem.
- To że wciąż mnie kochasz, sprawia że nie stracę nadziej- powiedział i zaczął wracać do domu. Lili stała jak zamurowana. Nie wiedziała co powiedzieć i co zrobić. A w tym czasie Subaru już był u Zika. Stał na wprost balkonu na którym Zik lubiła siedzieć. Nie klękając podszedł bliżej.
- Mistrzu Zika, czy coś się stało?
- O Subaru witaj.- powiedział nie odwracając się. Irina akurat zdążyła na rozpoczęcie ich rozmowy stałą przed drzwiami ale była nie widoczna.
- Powiedz mi Subaru- zaczął łagodnie- jak ci się tu mieszka?
- Dobrze, jest okej.
- Dobrze powiadasz. A zapoznałeś się bliżej z innymi domownikami Charuczi, Derman...Iriną? Subaru już wiedział o co mu chodzi ale nie pokazywał uczuć.
- Tak, trochę tak.
- Tylko trochę? A możesz mi powiedzieć co się stało z Iriną?
- Co miało się stać?
- Nie udawaj głupca!- powiedział ze złością- Wiem ze to ty ją zmieniłeś, ale naj pierw wypiłeś prawie całą jej krew!!! Subaru odsunął się trochę.
- Ja...
- Jak śmiesz się odzywać!!!- ponownie krzyknął sprawiając wichurę w pokoju.- Jak śmiałeś ją tknąć?
- Ja nie wiedziałem....
- MILCZEĆ!!!
Oczy Zika zrobiły się pełne nienawiści, a w ręku pojawił mu się płomień, co wystraszyło Irinę.
Subaru już nic nie powiedział. Zika patrzył na niego z pogardą i złością.
Podszedł do niego chwycił za koszulę i uderzył w twarz. Subaru upadł na ziemię przy okazji zauważając Irinę. Ale nic nie powiedział. Wstał i otrzepał się.
- Wybacz mi moje zachowanie- przeprosił tym razem się kłaniając.
- Nie to ty mi wybacz- powiedział Zik z uśmiechem- trochę przesadziłem, bo widzisz Irina jest dla mnie bardzo ważna i na jej temat trochę mnie ponosi. Ale pamiętaj, jeszcze raz zrobisz jej coś podobnego, albo że będzie cierpiała... to już po tobie- Powiedział uśmiechając się i podchodząc do balkonu.
- Możesz już iść, a po drodze możesz iść do Iriny i przeprosić ją za to co jej zrobiłeś. Subaru wstał i poszedł do drzwi. Iriny już tam nie było. Podejrzewał że może być u siebie w pokoju. Czym prędzej poszedł tam i zastał ją leżącą na łóżku. Irina podniosła głowę i usiadła.
- Ja chciałem przeprosić.
- Nie musisz, nie masz za co.
- Mam, zrobiłem z ciebie potwora którym sam jestem. Irina podeszła do niego chwytając go za ramię.
Patrzył w jej spokojne dwu kolorowe oczy.
- Nic się nie stało tak już najwidoczniej miało być. Subaru cieszył się a jednocześnie nie rozumiał czemu ona nic sobie z tego nie robi. 
- Powiedz- zapytała Irina- jak smakuje moja krew? Subaru zaśmiał się.
- Nie jest zła, ale dobra też nie. Irina uśmiechnęła się.
- Wyjdź- powiedziała wskazując drzwi.
- Co? Czemu?
- Bo chcę już iść spać.
- Aleee... robi się jasno.
- Trudno, będę spałą w dzień. Uśmiechnęli się do siebie i Subaru wyszedł.

KONIEC.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz