środa, 30 października 2013

Ciąg dalszy...

Właśnie wstawał świt, Lili miała zasłonięte firany w oknach i zastawiła drzwi by nikt nie wszedł. Siedziała teraz skulona pod oknem a głowę miała między kolanami. Lustro miała zasłonięte prześcieradłem. Nie chciała na siebie patrzeć. Ciągle wspominała to jak wbiła kły w jego szyję, miała już dosyć krzywdzenia wszystkich dookoła. Lekko podniosłą głowę. Nienawidziła sama siebie za to co zrobiła Lenowi.
- Brzydzę się tobą-powiedziała do swojego odbicia- jak mogłam mu to zrobić? Jestem potworem, bez dusznym, obrzydliwym potworem.  Harry zapukał do jej drzwi.
-Lili, wcho...-nie dokończył bo nie mógł otworzyć drzwi.
-Nie wchodź tu.
-Czemu? czy coś się stało?
-Nie wchodź, proszę ...zostaw mnie.
-A mogę ci jakoś pomóc?
-...Nie, tylko mnie już zostaw. Harry zgodnie z prośbą  odszedł od jej drzwi. Lili popatrzyła na lustro oczy jej się zaświeciły i zbiła je wzrokiem. Oczy przestały się świecić.
-Czy to jest związane z siłą woli?-zapytała się w myślach.
-No i masz, siedem lat nieszczęścia.
-Ten głos-powiedziała w myślach.
- Ze...Zero...Kaname?-zapytała z niedowierzanie. W między czasie w domu Zika. Irina teraz całkiem zła szukała swojego brata.
- Dziewczyny-powiedziała wchodząc do pokoju Derman i Charuczi- widziałyście może Zero Kaname?
-Nie a co?-zapytała Derman-wpadł ci w oko? Zaśmiała się.
-To jest mój brat idiotko.
-No przecież wiem, nie spinaj się tak. Charuczi od razu zauważyła zmianę jak zaszła w Irinie.
-Irino- zaczęła podejrzliwie- jak twoja znajomość z Subaru?
-O co ci chodzi?-zapytała a jej oczy zaświeciły się na chwilę.
-No bo wiesz on jest taki.... fajny-powiedziała Derman.
-Moje znajomość z nim jest w porządku.
-A czemu tak nagle się zmieniłaś?
-Pod jakim względem?-zapytała i zacisnęła pięść co Charuczi od razu zauważyła.
-No wiesz bucha od ciebie złą energią i jeszcze twój ubiór i twoje włosy... Faktycznie była ubrana i uczesana nie codziennie. Miała na sobie czarną sukienkę a pod nią szare getry. Jej włosy były rozpuszczone i roztargane.
-Każdy może się zmienić.
-Ale tak szybko? I w tym momencie świece zaczęły buchać wielkim płomieniami który dotarł aż do sufitu a potem zgasły. Było zupełnie ciemno ale oczy wampirze oczy Iriny świeciły.
-Chyba ktoś tu się złościł-powiedział Derman drwiącym głosem. Irina wyszła z nich pokoju. Wróciła do siebie i usiadła na łóżku. Popatrzyła na swoje ręce.
-Jak ja to zrobiłam? To moja moc? Zacisnęła pięść, prawie by zapomniała ze szukała Zero Kaname. Położyła się na łóżku i myślała gdzie on może być. Chwilę później u naszych ,, leśnych przyjaciół".
-No a kto inny.
 Lili wstała i odsłoniła firanki. Faktycznie za oknem stał Zero Kaname. Ale wyglądał inaczej miał krótkie włosy, uczy miał przebite ale inaczej niż wszyscy, i był jakiś poważny. Znaczy zawsze był ale tym razem bardziej niż zwykle.
-To nie ma sensu, przecież ty jesteś zły.
- I to oznacza że nie mogę cię odwiedzać? Lili wzruszyła ramionami.
-Otworzysz mi czy mam tak stać na tej gałęzi. Lili otworzyła okno. Zero Kaname wskoczył do środka.
-Jak się czujesz?-zapytał troskliwie- sądząc po stanie twojego ciemnego pokoju wnioskuję ze nie najlepiej.
Lili spuściła głowę. Zero Kaname przytulił ją. I pogłaskał po głowie. Ale po chwili odepchnął lekko.
-Co się stało?
-...Wypiłam krew...
-I co w tym złego?
-Krew ...Lena. Zero Kaname wyglądał na zdziwionego.
-Ale... dobrowolnie ci ją oddał, czy...
-Sam zaproponował.
-Byłaś głodna? Lili znowu spuściła głowę. On tylko westchnął.
-Wiesz dobrze że między wami jest jakaś więź której nie da się wyjaśnić. Zauważył że cierpisz.
-Nie prosiłam go.
-Nie musiałaś.-powiedział i podszedł do okna.- To będzie ładny dzień. Nie marnuj go na siedzenie w ciemnościach.
-Nie jesteś taki zły jak na złego.
-Wiesz pozory czasem mylą-powiedział i wyskoczył przez okno. Lili zastanawiała się czy Zero Kaname na pewno jest zły, a może jest w nim jeszcze trochę dobra.


KONIEC.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz