piątek, 25 października 2013

Ciąg dalszy...

Irina stała teraz sama w pustym pokoju, myślała co teraz może robić Yoh, Anna Lili czy Trey. Ręką chwyciła nadgarstek na którym za zwyczaj była bransoletka. Spojrzała że jej nie ma. Zaczęła się rozglądać i znalazła ją przy oknie. Bransoletko była lekko poplamiona jej krwią. Irina podeszłą do niej i wzięła ją do ręki.
- Czy wszystko wokół mnie musi mieć krew.- powiedziała ze śmiechem.  Założyła ją z powrotem na rękę. Podeszła do drzwi i wyszła z pokoju. Poszła do pokoju swojego brata. Zapukała i weszła.
- Irina! Witaj jak się czujesz?- zapytał z troską.
- Teraz to cię interesuje mój stan zdrowia?!
- O co ci chodzi?
- Nie udawaj że nie wiesz. Jak Subaru wypił większą część mojej krwi stałeś obojętnie i było ci wszystko jedno co się ze mną stanie.- powiedziała z wyrzutem.
- Nieee... Powiedziałem że był bym wdzięczny gdyby cię zmienił. Irino proszę cię gdyby nie ja jóż byś nie żyła.
- Ha!- zaśmiała się - jakim cudem niby?!
- Ten idiota Subaru nigdy by nie pomyślał by cię zmienić.
- Nie mów tak! Nastała głucha cisz. Zero Kaname popatrzył na nią ze zdziwieniem. A w między czasie w domu naszych ,, leśnych przyjaciół". Trey dalej nie mógł się pogodzić z tym że Irina odeszła i nie powiedział jej co naprawdę do nie czuje. Wszyscy czuli smutek po odejściu Iriny i po odwołaniu turnieju. Nagle Lili wstała i powiedziała.
- Nie możemy tak siedzieć i nic nie robić. Chodźcie- powiedziała i wyszła na zewnątrz. Wszyscy domownicy wyszli za nią.
- Zrobimy sobie ognisko- powiedziała z uśmiechem. Wszyscy popatrzyli na nią z powagą.
- Naprawdę?- zapytała Anna.
- A jak ma to nam niby pomóc? - zapytał Joko. Lili popatrzyła na nich i spuściła głowę.
- Ej nie bądźcie tacy sztywni-powiedział z uśmiechem Yoh- Myślę że to dobry pomysł. Lili ze szczęścia że ktoś popiera jej pomysł zaświeciły się jej czerwone oczy. Wszyscy w końcu dali się przebłagać, usiedli na pieńkach z drewna i rozmawiali i śmiali się do wieczora piekąc przy tym kiełbaski i pianki. Tylko Anna oczywiści prawie w ogóle się nie śmiała. Ale wróćmy do Iriny i Zero Kaname, do leśnych kumpli wrócimy później. Zero Kaname myślał że się przesłyszał.
- Irino,- powiedział stojąc w osłupieniu- czy ty go właśnie bronisz?
- Tak.-powiedziała z przekonaniem. On z lekkiego osłupienia zaczął się śmiać w niebo głosy.
- Ty..ty naprawdę jesteś głupia- powiedział nie przestając się śmiać. Oparł się o ścianę, zsunął się po niej i zaczął uderzać ręką o ścianę ze śmiechu. Popatrzył na poważną minę Iriny i zaczął się uspokajać. Po chwili uspokoił się, usiadł na ziemi i oparł się plecami o ścianę.
- Dobra, już się uspokoiłem.
- Dlaczego mówisz ze jestem głupia?- zapytała opierając się o krzesło.
- Bo ty myślisz że on jest coś wart. On prawie cię zabił i zrobił z ciebie to coś.
- Mów jak chcesz ja się sobie podobam.
- Ale tu nie o to chodzi- powiedział z przejęciem- chodzi o to ze jego jad nie do końca się przyjął w twoje ciało i jesteś pół wampirem pół człowiekiem. Irina spuściła głowę.
- Tak wiem, mówił mi to. Ale to dlatego ze miałam za mało krwi w organizmie. Zero Kaname położył rękę na czole.
- Dobra, jak chcesz. Ale idź już.
- Gdzie?
- Na dwór- upoluj sobie jakiegoś ptaka czy coś. Irina posłusznie wyszła z pokoju. Wróciła do siebie. usiadła na łóżku, miała przeczucie że Zero Kaname nie powiedział jej wszystkiego. Nagle w jej pokoju pojawił się Subaru. Odwróciła się, nie była za bardzo zdziwiona jego widokiem.
- Czemu jeszcze mnie nie znienawidziłaś? Irina popatrzyła na niego ze zdziwieniem.
- Czemu tam mówisz?
- Bo zrobiłem z ciebie... to. Nie dokończa cię zmieniłem i jeszcze mogłem cię zabić.
- To nic nie znaczy. Subaru uderzył pięścią w ścianę ze złości.
- JAK MOŻESZ TAK MÓWIĆ!!! Ona tylko wzruszyła ramionami. Subaru odwrócił się do wyjścia .
- Przepraszam za dziurę w ścianie. Powracamy do naszych ,, leśnych przyjaciół".
Siedzieli przy ognisku gdy nagle Morty zapytał:
- Eh... Lili...
- Tak- zapytała z radością.
- Bo ty się zmieniałaś po przemianie ...tak?
- No tak, a o co chodzi?
- Bo twoja blizna... co się z nią stało. Lili dotknęła się w ramię.
- Po prostu zniknęła.
- A właśnie...- przypomniał sobie Yoh- jak powstałą ta blizna? Len wstał i poszedł do lasu.
- To było dawno temu i ... dobrze zacznę od początku...

CIĄG DALSZY NASTĄPI...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz